Fotoradary to już stały element krajobrazu na polskich drogach. Instalowane są w miejscach, w których notorycznie przekraczana jest prędkość i w których istnieje większe ryzyko wypadków drogowych. Wciąż pojawiają się nowe, a kierowcy już zdążyli przywyknąć do widoku żółtych skrzynek. Nie oznacza to jednak, że urządzenia te stały się niepotrzebne. Co roku wykonują ponad 2 mln zdjęć, ale tylko jedno nich można nazwać królem fotoradarów.
Jak podaje "Super Express", powołując się na dane Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, w Polsce obecnie działa 449 fotoradarów, które od początku 2024 roku zarejestrowały 571 tys. naruszeń. Najwięcej, bo aż 18 634 zdjęcia, od stycznia do września wykonał fotoradar przy al. Tysiąclecia w Świdniku. Urządzenie stanęło w tym miejscu w grudniu 2023 roku. Na drugim miejscu znalazł się fotoradar z Rudy Śląskiej (9570 naruszeń), na trzecim - fotoradar z miejscowości Wanaty koło Częstochowy (8994 naruszenia).
Który fotoradar "zarobił" najwięcej? Jak informuje Yanosik, urządzenie, które znajduje się w Bieruniu w województwie śląskim, w 10 miesięcy zarejestrowało aż 7713 naruszeń w łącznej kwocie... 2 mln zł. Fotoradar mierzy nie tylko prędkość, lecz także wykrywa przejazd na czerwonym świetle, jazdę na zderzaku, na zakazie, buspasie, chodniku, pod prąd, a nawet pasem awaryjnym.
Wysokość mandatu i liczba punktów karnych za nadmierną prędkość uzależniona jest od tego, o ile kierowca przekroczył limit.
W przypadku recydywy kwota mandatu jest podwajana, maksymalnie można więc dostać 5000 zł mandatu. Za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym kierowca traci prawo jazdy na 3 miesiące.