Jeszcze rok temu na warszawskie lotnisko Chopina można było się dostać taksówką z Mokotowa za mniej niż 25 złotych. Ostatnio cena takiego kursu to prawie 60 zł. Co więcej, nie można liczyć również na atrakcyjne stawki, gdy zamawiamy przejazd Uberem albo kupujemy taką usługę w innej firmie kojarzącej kierowców z klientami przy pomocy internetowej aplikacji. Dlaczego ceny przewozu osób tak wzrosły? Są trzy główne powody. Pierwszy sami wyprosiliśmy u naszych przedstawicieli w rządzie, więc teraz trochę głupio mieć o to pretensje.
Polacy od dawna narzekają w mediach społecznościowych, że usługi przewozu osób, w tym taksówkarskie są zbyt niskiej jakości. Najczęściej dostaje się Uberowi, ale żadna korporacja taksówkowa ani firma transportowa działająca w podobny sposób, nie może czuć się bezpiecznie. Klienci twierdzą, że kierowcy są niechlujni, niemili, nie znają języka, ani topografii miasta. Krótko mówiąc, wszystko robią źle, a atrakcyjną cenę takiej usługi klienci traktowali jak coś oczywistego.
Wreszcie rząd spełnił prośbę obywateli. Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym została przygotowana przez Ministerstwo Infrastruktury jeszcze w maju 2023 r., ale zaczęła obowiązywać 17 czerwca 2024 r. Jej efekty szybko odczuliśmy na własnej skórze. Ustawa wprowadziła nowy obowiązek: każdy kierowca wykonujący odpłatny przewóz osób, musi mieć polskie prawo jazdy. Dla obywateli państw spoza Unii Europejskiej i EFTY (Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu) oznacza to konieczność zdania teoretycznego egzaminu na prawo jazdy w Polsce. Dodatkowe utrudnienie jest takie, że aby do niego przystąpić, trzeba przebywać na terenie naszego kraju przez co najmniej 185 dni w roku kalendarzowym.
Nowe przepisy zablokowały możliwość wykonywania tego zawodu kierowcom, którzy mają ukraińskie obywatelstwo, albo pochodzą z krajów ościennych Rosji - byłych republik ZSRR. Szacuje się, że może chodzić nawet o 28 tys. osób. Chodzi przede wszystkim - ale nie tylko - o osoby, które zawarły umowy z takimi firmami jak Uber, Bolt i FreeNow. Ich przedstawiciele podają, że z baz zniknęło od 15 do 30 proc. kierowców. Część z nich wróci do tej pracy wtedy, kiedy będzie to mogła robić zgodnie z prawem, ale uzyskanie polskiego prawa jazdy może zająć im nawet rok. Inni nigdy tego nie zrobią, tylko zmienią zawód lub będą świadczyć podobne usługi w innym kraju. Poza tym nawet jeśli część powróci do wykonywania tego zawodu w Polsce, wtedy ceny niekoniecznie spadną, z innego powodu, który za chwilę wymienię.
Ostatni wzrost cen takich usług oferowanych przez transportowe apki wiąże się przede wszystkim z ich zmniejszoną podażą. Jeśli czegoś jest mniej, a popyt w tym czasie nie zmalał, naturalnie można żądać za to wyższej ceny. To proste jak drut. Jazda tym środkiem komunikacji stała się znacznie droższa, a skorzystali na tym taksówkarze, którzy dzięki temu znów stali się konkurencyjni cenowo, a wręcz mogli zacząć te ceny podnosić. Umożliwiła to niedawna nowelizacja innego przepisu podnosząca maksymalną ustawową cenę za 1 km z 3 zł do 5 zł. Warszawscy radni uchwalili takie prawo na początku lipca br., po wielu latach protestów i próśb środowiska taksówkarzy.
Takie są bezpośrednie przyczyny nagłego wzrostu cen odpłatnego przewozu osób, który dotknął przede wszystkim warszawiaków i turystów odwiedzających stolicę, chociaż na radykalne podwyżki narzekają mieszkańcy większości dużych polskich miast. Chcieliśmy wyższego standardu usług i władze zmieniły prawo, aby to wywołać. Rzadko można kupić coś lepszego za podobną cenę, jak produkt czy usługę niższej jakości. Podwyżkę spowodowały też inne czynniki. Jednym z nich jest ogólny wzrost cen na polskim rynku oraz inflacja, z którą mieliśmy do czynienia przez kilka ostatnich lat. Do niedawna pułap opłat za przewóz osób w wielu miastach ograniczały stare uchwały, ale kiedy pozwoliło na to prawo i zabrakło tańszej konkurencji, ceny natychmiast się podniosły. Podejrzewam, że gdyby górna granica nie została wyznaczona na 5 zł, usługi płatnego przewozu osób, oferowane przez stołecznych taksówkarzy podrożałyby jeszcze bardziej, przynajmniej na początku. Dopiero gdyby je całkowicie uwolnić, o cenie zdecydowałby rynek.
Najważniejsze pytanie zostawiłem na koniec. Dzięki spełnieniu postulatu obywateli przez władze, usługi odpłatnego przewozu osób stały się znacznie droższe, ale czy rzeczywiście ich jakość wzrosła? Jeśli chodzi o niektóre kryteria oceny, najprawdopodobniej tak. Kierowcy teraz realizują je lepiej, chociaż trudno to miarodajnie i precyzyjnie określić. Jest też druga strona medalu znacznie łatwiejsza do zmierzenia. Przez to, że kierowców świadczących takie usługi jest mniej, nie tylko płacimy za przejazd więcej, ale też czekamy na samochód znacznie dłużej. Dlatego zawsze warto dobrze się zastanowić, czego żądamy, bo możemy to naprawdę dostać.