Piesi są uprzywilejowani w ruchu drogowym. To pewne. Pewne jest jednak też to, że ich również dotyczą przepisy. A te o sygnalizacji świetlnej szczególnie. Do innego wniosku doszło jednak dwóch "napompowanych" młodzieńców zarejestrowanym na filmie dołączonym do tego materiału. Oni poczuli się królami drogowego życia i prawie... zginęli na przejściu dla pieszych.
Opis sytuacji jest dość prosty. Warszawa, kawałek długiej prostej i sygnalizacja świetlna. Samochody mają zielone światło, więc swobodnie jadą przed siebie. Aż do momentu, w którym na pasy wchodzi dwóch mężczyzn. Pojawiają się na zebrze, chociaż sygnalizator wyraźnie wskazuje im czerwone światło. Kierowca dostawczego Volkswagena hamuje. Mimo wszystko ustępuje im pierwszeństwa.
Na tym sytuacja drogowa wcale się jeszcze nie kończy. Bo gdy mężczyźni docierają przed maskę Caddy`ego, lewym pasem mknie Corsa. I kierowca Opla pieszych "na gapę" nie widzi. Nawet na sekundę nie naciska zatem hamulca. Całe szczęście mężczyźni idący przez pasy na czerwonym zachowują resztkę rozsądku. Zatrzymują się na chwilę i przepuszczają czerwoną Corsę. Po sekundzie jednak dalej ruszają w drogę na drugą stronę jezdni. Choć jeden z mężczyzn zmienia jeszcze na chwilę kierunek i z agresją kieruje się w stronę Volkswagena. Kierowca dostawczaka jednak odjeżdża.
Powyższa sytuacja ma prostą kwalifikację prawną. Dwóch pieszych wykazało się totalną ignorancją przepisów. Weszli na przejście na jezdni na czerwonym świetle i stworzyli tym samym zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Powiem więcej, mieli sporą szansę na potrącenie i utratę życia. Czyn był zatem skrajnie nieodpowiedzialny i niebezpieczny. Gdyby świadkiem tego zdarzenia był patrol policji, mężczyźni z pewnością usłyszeliby surowy werdykt.
W przypadku postępowania mandatowego mężczyźni dostaliby od 20 do 5000 zł grzywny. Gdyby sprawa trafiła do sądu, górna granica grzywny przeniosłaby się już na kwotę na poziomie 30 tys. zł.