Skutkiem wojny w Ukrainie jest totalne wycofanie się zachodniej motoryzacji z Rosji. Z tego kraju zniknęły nie tylko fabryki, ale także salony dealerskie. Embargo sprawiło, że nie miały co sprzedawać. Oczywiście życie nie znosi próżni. To miejsce wypełniły zatem inne marki. Głównie z... Chin.
W 2023 r. do Rosji importowanych zostało jakieś 900 tys. fabrycznie nowych aut z Chin. Wartość transakcji sięgnęła zatem ponad 1 mld dolarów i stanowiła pięciokrotny wzrost w stosunku do 2022 r. Prawda jest jednak taka, że o ile samochody z logo Chery, Haval i Geely wystarczą zwykłym Rosjanom, o tyle ci bogaci zostali na motoryzacyjnym... lodzie. Sytuacji nie ratuje nawet rodzimy Aurus, który produkuje luksusowe auta, ale głównie dla Putina.
Rosjanie mają duże pieniądze do wydania na samochody. Nie mogą ich jednak kupić. Taka sytuacja musiała wytworzyć proceder nielegalnego eksportu pojazdów marek Mercedes, BMW, Audi, Porsche czy Lexus do Rosji. I ten jest faktem. Opisała go brytyjska stacja Sky News. Na czym polega? To proste. Luksusowe auta są skupowane na potęgę w Europie, a następnie jadą do Gruzji, Azerbejdżanu czy Armenii. Transportuje się je tam na kołach lub lawetami. Stąd już tylko krok dzieli je od Rosji.
Pojazdy są rejestrowane np. w Gruzji, otrzymują przygotowane dokumenty, a także tablice rejestracyjne tranzytowe. W tym punkcie nic nie stoi na przeszkodzie, aby np. obywatel tego kraju przejechał takim pojazdem przez granicę do Rosji. Może to zrobić bez wizy. Po przekroczeniu punktu kontrolnego przekazuje auto w ręce kolejnego pośrednika i wraca do kraju. Samochód znika w Rosji. Tam trafia do nowego właściciela.
Co na to przepisy? No właśnie... Teoretycznie Gruzja zabrania eksportu samochodów do Rosji. Praktycznie nie da się zatrzymać procederu. Bo kierowca pytany przez celników o cel podróży, zazwyczaj mówi, że ma zamiar przez Rosję tylko przejechać. Chce bowiem jechać do Kirgistanu. Celnicy – przynajmniej oficjalnie – zatrzymać go zatem nie mogą. Nie mogą też sprawdzić jego prawdomówności. A to dopiero pierwszy z problemów.
Drugim jest brak możliwości rozbicia grup, które zajmują się procederem. Przede wszystkim dlatego, że łańcuch składa się z pojedynczych osób. Ktoś inny kupuje pojazdy, ktoś inny jedzie nimi, ktoś inny je rejestruje i ktoś inny przejeżdża nimi przez granicę. Trudno byłoby zatem sformułować oskarżenie o naruszenie sankcji wobec konkretnej osoby. Poza tym w miejsce jednej grupy zaraz powstanie kolejna. Tam, gdzie są do zarobienia pieniądze, tam szybko znajdą się obrotni przedsiębiorcy. To będzie zatem walka z wiatrakami.
Skala procederu może być naprawdę ogromna. Jak donosi Sky News, o ile eksport samochodów z Wielkiej Brytanii do Rosji rzeczywiście jest aktualnie zerowy, o tyle eksport pojazdów do Azerbejdżanu wzrósł o 1860 proc. I ten wskaźnik z całą pewnością nie wynika z potężnego głodu azerbejdżańskiego rynku motoryzacyjnego na pojazdy brytyjskie.