Gwiazdy lubią zajmować głos na temat ważnych spraw. Jedną z nich jest m.in. ratowanie klimatu. Jeszcze mocniej cenią sobie jednak luksus. Zwłaszcza podróżowania. Dla przykładu Taylor Swift uwielbia przemieszczać się swoim prywatnym odrzutowcem. Do tego stopnia, że nawet z tego powodu stała się obiektem żartów i memów.
Podróżowanie prywatnym odrzutowcem brzmi niewinnie. Prawda jest jednak taka, że tworzy potężne obciążenie dla atmosfery. Już jeden lot jest znaczący. Taylor odbyła ich jednak kilkadziesiąt. I to tylko w 2023 r. Według wyliczeń w ten sposób mogła wyemitować od 8 000 do 10 000 ton CO2. Przeciętny człowiek w tym samym czasie odpowiadał za emisję wynoszącą od 0,5 do 20 ton CO2. To oznacza, że Swift okazała się w 2023 r. nawet 20 000 razy bardziej szkodliwa dla środowiska od przeciętnego śmiertelnika. A to dopiero początek mało korzystnych dla artystki statystyk.
Przełóżmy emisję CO2 prywatnego odrzutowca Taylor Swift na rynek samochodów. Nietrudno wyliczyć, że 10 000 ton CO2 oznaczają mniej więcej tyle, że:
Powyższe wyniki są szokujące. I piszę to bez odrobiny przesady. A na tym nie kończą się moje kalkulacje. Bo postanowiłem wyciągnąć też mocniejsze działa motoryzacyjne. Za podstawę wyliczenia weźmy bowiem Hummera H2 z 6,2-litrowym, wolnossącym silnikiem V8. Ten emituje już 512 g CO2 na każdy km. To nadal oznacza, że aby amerykański SUV był bardziej szkodliwy dla środowiska od samolotu Swift, musiałby pokonać w rok 19,5 mln km.
Samolot Swift sieje powietrzne spustoszenie. O jakim zatem modelu mowa? Doniesienia medialne wskazują, że amerykańska piosenkarka użytkuje Dassaulta Falcon 7X. Taki odrzutowiec kosztuje 54 mln dolarów. Cena wynika z faktu, że mówimy o samolocie biznesowym dalekiego zasięgu. Ma ponad 26 m rozpiętości skrzydeł i 23 m długości. Dodatkowo jest w stanie osiągnąć w powietrzu prędkość 953 km/h. Na jego napęd składają się silniki Pratt & Whitney Canada PW307A.