Media obiegła informacja. Sylwia Peretti miała wypadek drogowy. Jej samochód zjechał z drogi i "skosił" kilka przydrożnych drzew. Już taki opis wystarczy, aby opinia publiczna została skutecznie zelektryzowana. Szczególnie że rok wcześniej Pani Sylwia pożegnała syna, który zginął w głośnym wypadku w Krakowie. Co jednak tak właściwie się wydarzyło w tym przypadku?
Tabloidy przedstawiają dość katastrofalny opis. Wypadnięcie z drogi, skoszone drzewa i seria badań w szpitalu. To brzmi naprawdę poważnie. Internetowi obserwatorzy Pani Sylwii mogli być zmartwieni. Sprawa zaczęła się jednak rozmywać wtedy, gdy:
Zdarzenie było oczywiście groźne. Tu jednak za dużo stać się nie mogło. Po zdjęciach widać, że prędkość pojazdu nie była nadmierna, a jego uszkodzenia są raczej marginalne. To pewnie głównie rysy i pęknięcia na zderzaku. W skrajnym przypadku uderzenie dostała przednia szyba. Strach ma zawsze duże oczy.
Pani Sylwii życzymy zatem zdrowia. Choć tego po takiej kolizji z pewnością jej nie brakuje. Życzymy też szybkiej naprawy pokiereszowanego Mercedesa klasy G. Inni kierowcy powinni natomiast wyciągnąć z tej sytuacji prostą nauczkę. Pojazd Pani Peretti wypadł z drogi na zakopiance w pobliżu wsi Głogoczów. To pokazuje, że zaledwie chwila nieuwagi może doprowadzić do sytuacji potencjalnie niebezpiecznej. Włączcie zatem szczególną ostrożność. Zwłaszcza teraz, gdy w Polsce mamy do czynienia z pierwszym i naprawdę poważnym uderzeniem jesiennej pogody.