Rosja i Białoruś w dobie sankcji kojarzą się z wiekami ciemnymi technologii. Okazuje się jednak, że drugi z krajów właśnie szykuje się do produkcji dwóch nowych modeli samochodów. I wyglądają one naprawdę nieźle. To jednak nie zasługa białoruskiej myśli technicznej.
Na Białorusi funkcjonuje marka BelGee. To motoryzacyjna spółka joint venture zawiązana między państwowym, białoruskim producentem samochodów ciężarowych – BiełAZ i chińskim potentatem – Geely. Geely, który jest właścicielem m.in. takich marek, jak Volvo czy Lotus. BelGee powstał w jednym celu. Ma produkować na Białorusi samochody popularne. Montaż pojazdów wystartował w zeszłym roku. I słowo montaż pewnie nie jest tu przypadkowe. Bo "produkcja" polega prawdopodobnie na składaniu komponentów, które docierają do naszego sąsiada z Chin.
W chwili obecnej BelGee ma w swojej ofercie dwa crossovery. Mniejszy otrzymał oznaczenie X50 i jest de facto białoruską reinkarnacją Geely Coolray. Większy został nazwany X70 i stanowi wariację na temat Geely Atlasa. Dwa modele to dobry wynik? Być może. BelGee wierzy jednak, że wyłącznie na start. Bo firma już dziś ma kolejne plany. Chce zająć się produkcją dwóch kolejnych modeli samochodów. Ta zostanie uruchomiona do 2026 r.
W głos tych planów BelGee miałby niedługo rozpocząć produkcję takich modeli, jak:
Sytuacja na białoruskim rynku motoryzacyjnym wydaje się dość śmieszna. Bo sankcje popchnęły naszego wschodniego sąsiada do montażu chińskich modeli. Z drugiej strony to sytuacja i tak o milion razy lepsza od produkowania własnych konstrukcji czy kupowania ich z Rosji. Bo chińskie auta być może są zacofane, ale w stosunku do europejskich pojazdów. W porównaniu z rosyjskimi wydają się supernowoczesne. W folderach reklamowych BelGee można przeczytać np., że auta posiadają kamerę monitorującą sytuację przed autem czy mocowania ISOFIX. Rosyjską myśl motoryzacyjną natomiast stać jedynie na dalsze montowanie 50-letniej Nivy i silniki 8-zaworowe.