Kierowca volvo uratowany dwa razy. Najpierw przeżył koszmarny wypadek, potem uniknął pożaru

W południowym Wietnamie wydarzył się koszmarny karambol. W ciężarówce zawiodły hamulce i zmiażdżyła jadące przed nią volvo. Jego kierowca uszedł z tego wypadku z życiem i to dwukrotnie. Pomogła technika i ludzie, którzy uratowali go przed spłonięciem w aucie.

Phu My to drogowy most wiszący nad rzeką Sajgon na terenie aglomeracji Ho Chi Minh (Sajgon). Ma ponad 700 m długości i sporą różnicę poziomów do pokonania. Nachylenie przekracza 4 proc. Pewnie dlatego w ciężarówce marki Hino, która tamtędy jechała, awarii uległ układ hamulcowy. Zawiódł w najgorszym momencie, bo w trakcie intensywnego hamowania. Kierowca niebieskiej ciężarówki nie dał rady zwolnić, przez co volvo xc90 zostało dosłownie zgniecione pomiędzy tym ciężkim pojazdem a białym SUV-em.

Zobacz wideo Tak kierowca uciekał z miejsca kolizji, do której doprowadził

Świadkowie nie mogli uwierzyć, że kierowca volvo przeżył. Potem samochód zaczął płonąć

Kraksa wyglądała koszmarnie, ale o dziwo, kierowca volvo nie odniósł w niej poważnych obrażeń. Jego samochód dowiódł, że opinia na temat wysokiego poziomu bezpieczeństwa aut szwedzkiej marki nie jest bezpodstawna. Chwilę później życie właściciela xc90 zostało uratowane po raz drugi, tym razem przez świadków tego zdarzenia.

Samochód był zgnieciony jak puszka, ale szybko okazało się, że kierowca przeżył wypadek bez większego szwanku. Za to wkrótce po nim SUV zaczął się palić i śmiertelne niebezpieczeństwo wróciło. Wtedy na pomoc ruszyli świadkowie wypadku, prawdopodobnie robotnicy z pobliskiej budowy. Udało im się wyjąć stłuczoną przednią szybę, między innymi przy użyciu zwykłych nożyczek. Później wyciągnęli kierowcę za ręce z kabiny. Zrobili to w ostatnim momencie, bo potem volvo pochłonął ogień. Właściciel auta zawdzięcza życie inżynierom szwedzkiej marki oraz swoim rodakom, którzy bardzo sprawnie zorganizowali akcję ratunkową i mimo dramatycznej sytuacji nie stracili zimnej krwi.

 

W wypadku ciężarówki na moście nad rzeką Sajgon zostało zniszczonych osiem aut

Świadkowie zdarzenia, którzy komentują je pod wideo umieszczonym na Reddicie, podali sporo faktów na temat wypadku. Podobno kierowca 14,4-tonowej ciężarówki bezpośrednio przed wypadkiem jechał zdecydowanie zbyt szybko mostem na rzece Sajgon. Początkowo wyglądało, jakby sprowokował tę niebezpieczną sytuację. Dopiero późniejsze śledztwo wykazało, że w ciężarówce przestały działać hamulce. Podobno zawiodło pneumatyczne wspomaganie hydraulicznego układu hamulcowego. Niektórzy dodatkowo sugerują, że ten element ciężarówki mógł być zaniedbany przez serwis, co niestety często się zdarza w krajach rozwijających się, gdzie ludzie z trudem wiążą koniec z końcem. Wtedy zysk i czas bywa ważniejszy od zasad bezpieczeństwa.

Na szczęście żaden z uczestników tego zdarzenia nie zginął. Wietnamski portal informacyjny vnexpress.net podaje, że w kraksie, która zdarzyła się 8 sierpnia ok. 15.00, wzięły udział dwie ciężarówki i sześć samochodów osobowych. Trzy pojazdy zapaliły się po uderzeniu niebieskiej ciężarówki, w wyniku czego trzy osoby odniosły obrażenia. Usuwanie skutków wypadku trwało wiele godzin, a ruch na moście Phu My został przywrócony dopiero przed wieczorem. Tego typu wypadki zawsze będą się zdarzać. Oby jak najrzadziej, ale w takich sytuacjach niezastąpieni są ludzie, którzy potrafią przeprowadzić szybką i skuteczną akcję ratunkową. Kierowca volvo xc90 zawdzięcza życie przytomności takich osób.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.