Przykład z Piaseczna pokazuje, jak niewiele trzeba, żeby wydarzyła się tragedia. 5 sierpnia w tej miejscowości na spacer wyszła matka z dwójką małych dzieci na rowerkach. Kiedy zajmowała się młodszym z nich, starsze mające raptem pięć lat wjechało na przejście dla pieszych bez przejazdu rowerowego. Tam chłopca na rowerze potrącił kierowca skody octavii kombi.
Zderzenie wyglądało groźnie, ale na szczęście skończyło się na niegroźnych obrażeniach u pięciolatka, który po oględzinach w szpitalu został wypuszczony do domu. Teraz wszyscy zastanawiają się, czyja to wina. Policja nie miała wątpliwości. Funkcjonariusze odebrali prawo jazdy 56-latkowi, który prowadził skodę i skierowali sprawę do sądu. Wielu komentujących uważa, że kierowca jest niewinny, a są tacy, którzy za wypadek winią mamę dzieci. Tak naprawdę na to, że się wydarzył, złożyło się kilka przyczyn. To przykład i dowód, że nie można zrzucać odpowiedzialności za ogół bezpieczeństwa ruchu drogowego na jego uczestników.
Pozornie żadna z osób, które wzięły udział w tym zdarzeniu, nie popełniła dużego błędu, ale ich suma nieomal skończyła się tragicznie. Matka zajęta dwójką dzieci naraz przez moment nie była dostatecznie czujna. Trudno ją za to winić, bo ludzie są tak skonstruowani, że co chwilę popełniają błędy. Podobnie było z kierowcą skody, który być może nie jechał za szybko, ale na pewno nie dochował reguły zachowania szczególnej ostrożności, która obowiązuje w okolicy przejść dla pieszych. Chłopiec wjechał na przejście jak gdyby nigdy nic, bo nie zdawał sobie sprawy, że to zabronione i niebezpieczne. Nie można wymagać takiej wiedzy od pięciolatka, tym bardziej że być może w przeszłości ktoś dał mu zły przykład. Dzieci są pilnymi obserwatorami zachowań dorosłych. Można im mówić im o czymś wiele razy, ale ważniejsze jest to, co przy nich robimy.
Kierowca nie mógł się spodziewać, że na przejściu pojawi się dziecko na rowerku, ale właśnie dlatego jest zasada szczególnej ostrożności. W potencjalnie niebezpiecznych miejscach jak skrzyżowania i przejścia dla pieszych, a zwłaszcza bez sygnalizacji świetlnej, musimy spodziewać się niespodziewanego. To, że na ulicy jest dozwolona jakaś maksymalna prędkość, nie znaczy, że możemy z nią jechać.
1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność, zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się na tym przejściu albo na nie wchodzącego i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na tym przejściu albo wchodzącemu na to przejście
- art. 26 ustawy "Prawo o ruchu drogowym".
Przed konsekwencjami ludzkiej nieuwagi chłopca nie ustrzegła też infrastruktura. W tym miejscu ulica Nadarzyńska jest wąska, widoczność ograniczona m.in. przez roślinność, a przejście dla pieszych w teorii zostało wyniesione, żeby ograniczyć prędkość i spowodować wzmożenie czujności, ale tak naprawdę jest na niemal równym poziomie z resztą ulicy. Radni Piaseczna w przeszłości poruszali temat konieczności remontu ul. Nadarzyńskiej, na odcinku od ul. Dworcowej do ul. Kniaziewicza, czyli tam, gdzie miało miejsce zdarzenie, ale do tej pory nie został przeprowadzony. Mimo to na drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, a nie jak na krzyżujących się z nią ulicach do 30 km/h. Brakuje też jakichkolwiek rozwiązań, które mogą uspokoić ruch i podnieść poziom uwagi kierowców.
Jakie wnioski da się wyciągnąć z piaseczyńskiej kolizji, aby taka historia się nie powtórzyła w przyszłości ze znacznie gorszym skutkiem? Policja zwraca się z apelem do wszystkich uczestników tego zdarzenia: rodziców, aby zwracali uwagę na zachowanie pociech i uczyli je bezpiecznego zachowania, kierowców, aby zwracali uwagę na znaki drogowe i zwalniali przed przejściami dla pieszych. Nie ma tylko o słowa o tym, jak wygląda tam organizacja ruchu oraz że nawierzchnia na ulicy, gdzie doszło do tego zdarzenia, jest w opłakanym stanie. Sąd orzeknie, w jakim stopniu kierowca przyczynił się do tego zdarzenia, ale tak naprawdę nie chodzi o to, żeby wskazać winnego i go ukarać, tylko znaleźć rozwiązanie, aby do takich sytuacji dochodziło jak najrzadziej.