Zaczęło się od Stanów Zjednoczonych, przez które przetacza się fala kradzieży kabli do ładowania elektryków. Zainteresowanie przewodami pojawiło się także w Wielkiej Brytanii. Problem się nasila, a właściciele stacji ładowania dwoją się i troją, żeby ochronić stacje ładujące. Dlaczego kable są tak cenne?
"Moda" na ładowarki najpierw pojawiła się w Minneapolis w Stanach Zjednoczonych, ale szybko rozlała się na inne części świata. Instavolt, brytyjski operator ładowarek przyznał, że mieszkańcy wysp mierzą się z podobnym problemem. Od listopada 2023 roku zanotowano kradzież 174 przewodów ładujących z 27 stacji na terenie Yorkshire i Midlands. Firma inwestuje w monitoring, ale kradzieże zdarzają się również na prywatnych posesjach.
Kradzież kabli jest prosta, bo często wystarczy je odpiąć, a jeśli samochód posiada system blokujący, można przeciąć odpowiednim narzędziem, co zajmuje raptem kilka sekund. Przewody ładujące wydają się dla rabusiów cenne, bo zawierają miedź. Okazuje się jednak, że wielu złodziejaszków jest w błędzie, bo zarobek na złomie wcale nie będzie duży. - Kable nie są litymi miedzianymi prętami. To tylko odcinki cienkiego drutu, a jego wydobycie zajmuje wieki. Przekonanie, że miedź przynosi realne zyski finansowe, jest błędne - wyjaśnił Delvin Lane, dyrektor generalny Instavolt w rozmowie z Autocar. Plaga rodzi frustrację i nerwy, bo kierowcy elektryków zmuszeni są jeździć i szukać sprawnych stacji ładujących, a właściciele, którzy padli ofiarą kradzieży narażeni są na koszty. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.