Sprawa jest mocno bulwersująca. Małżeństwo emerytów opiekuje się bowiem synem z porażeniem mózgowym w stopniu znacznym. Kupili samochód, aby móc komfortowo zawozić dziecko na rehabilitację. Kupili go dlatego, że poprzednie auto się zepsuło, a zbliżał się termin wyjazdu do sanatorium w Darłówku. Wybór tego egzemplarza i tego komisu był jednak błędem. O sprawie donosi Polsat.
Małżeństwo znalazło ofertę sprzedaży Volvo w Tomaszowie Lubelskim. Samochód i na zdjęciu, i na żywo wyglądał dobrze. Emerytom pasowała również jego cena. Kupili zatem auto. Niestety pierwszy problem pojawił się już podczas drogi do domu. Po 50 km na tablicy zegarów zaświeciły się wszystkie kontrolki, pojazd stanął, a z akumulatora wylał się elektrolit.
Bezpośrednio po tym wydarzeniu małżeństwo chciało oddać pojazd. Właściciel komisu odmówił jednak wydania gotówki. Na piśmie uznał usterkę i zobowiązał się do jej usunięcia. Wymienił akumulator. To jednak sprawy nie załatwiło. Bo w aucie zaczęły się ujawniać kolejne usterki. Urwała się gałka zmiany biegów, a silnik opadł na poduszkach i zaczął nierówno pracować. Auto stanęło zatem przed domem seniorów, a właściciel komisu przestał odbierać telefony. Tak nabywcy znaleźli się w kropce.
"Pieniądze włożyłem, a nie mam ani samochodu, ani pieniędzy" - powiedział Polsatowi Krzysztof Kurach – oszukany emeryt. Aby zawieźć syna na rehabilitację nad morze, musiał pożyczyć samochód od znajomych. Sprawą aktualnie zajmują się prawnicy. Losem małżeństwa zainteresował się także Łukasz Salwarowski – doradca minister ds. polityki senioralnej i twórca Stowarzyszenia Manko – Głos Seniora.
Sprawa zaczyna jednak nabierać tempa. Bo okazuje się, że Państwo Kurach nie są jedynymi, którzy zostali oszukani przez nieuczciwego właściciela komisu z Tomaszowa Lubelskiego. Kilka miesięcy wcześniej podobny problem miała mieszkanka Zamościa. Kupiła ona w tym samym punkcie Nissana z niesprawnym silnikiem, skrzynią biegów i komputerem pokładowym. Jej sprawą zajął się Miejski Rzecznik Konsumentów, który aktualnie złożył doniesienie na policję. Trwają czynności funkcjonariuszy.
Powyższa sprawa pokazuje tak naprawdę trzy rzeczy. Pierwsza jest taka, że w Polsce nieuczciwych sprzedawców aut nadal nie brakuje. Rynek wcale nie zweryfikował komisów. Nadal są takie, które należy omijać szerokim łukiem. Po drugie osoba, która nie ma wiedzy motoryzacyjnej, nie powinna sama udawać się na oględziny auta. Jeżeli nie może poprosić nikogo o pomoc, powinna skorzystać z oferty portali, których pracownicy sprawdzają pojazdy. Taka usługa kosztuje, ale mimo wszystko pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy i nerwów.
Po trzecie są przepisy, które chronią kupującego. Pozwalają mu żądać obniżenia ceny, naprawy pojazdu lub zwrotu gotówki. To jednak ochrona pozorna. Bo aby móc z niej skorzystać, trzeba się często zdecydować na sprawę w sądzie. Sprawę, która potrwa, na czas której nie można używać auta i która nadal może się zakończyć np. postępowaniem komorniczym mającym na celu ściągnięcie zasądzonej kwoty.