Na ślad dość kontrowersyjnych wytycznych wpadli dziennikarze Money.pl. Chodzi o list, jaki związkowcy w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego (GITD) przesłali kierownictwu, a także do premiera Donalda Tuska, ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka czy szefowej Służby Cywilnej Anity Noskowskiej-Piątkowskiej.
W piśmie związkowcy zwracają uwagę na nową "gradację parametrów czynności kontrolnych" stosowaną w Biurze Kontroli Opłaty Elektronicznej GITD. Premie mają być przyznawane na podstawie pięciu kryteriów, z których najważniejsze to kontrola wynikowa podmiotów zagranicznych i krajowych oraz nałożone mandaty. W praktyce oznacza to, że im więcej kontroli zakończy się mandatem lub zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego, tym wyższa będzie nagroda dla inspektora.
Według Money.pl gradacja czynników wpływających na wysokość premii uznaniowej wygląda następująco:
Związkowcy uważają, że takie podejście jest niezgodne z polskim i unijnym prawem. Przypominają, że Ustawa o transporcie drogowym zakazuje dyskryminacji ze względu na kraj rejestracji pojazdu czy zamieszkania kierowcy. Zwracają także uwagę, że kontrola nie zawsze musi kończyć się mandatem - inspektorzy mają możliwość zakończenia kontroli pouczeniem.
"Zastosowana gradacja powoduje, że inspektorzy nie będą stosować art. 41 Kodeksu wykroczeń, obawiając się utraty nagrody" - ostrzegają związkowcy w liście. Dodają, że hierarchia nagród może prowadzić do dyskryminacji zagranicznych przewoźników, którzy muszą płacić mandaty gotówką na miejscu.
Od lat wiadomo, że liczba nakładanych mandatów jest istotna dla rządu, ponieważ część wpływów z mandatów zasila budżet państwa, Krajowy Fundusz Drogowy oraz Fundusz Przewozów Autobusowych. Krytycy nowych wytycznych podkreślają, że już za poprzednich rządów PO-PSL wpisywano do budżetu zakładane wpływy z mandatów wystawionym kierowcom, co automatycznie tworzyło presję na służbach. Już wtedy na takie działania spłynęła fala krytyki.