Najnowsza informacja może być szokująca dla osób, które spodziewały się rychłego zakończenia potężnej warszawskiej budowy znanej pod nazwą "Tramwaj do Wilanowa". Pierwotny termin zakładał zakończenie prac w styczniu 2024 r., niedawny komunikat obiecywał, że linia tramwajowa ruszy po wakacjach. Ostatnio dowiedzieliśmy się, iż to nie nastąpi, a teraz, że całkowite zakończenie prac jest przewidywane na październik, ale przyszłego, 2025 roku.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski pewnie cieszy się, że podobne informacje nie przedostały się do opinii publicznej przed wyborami samorządowymi. Budowa "Tramwaju do Wilanowa" miała być jego wizytówką, ale z czasem staje się coraz bardziej pomięta i brudna. W trakcie spotkania komisji inwestycji i infrastruktury w Radzie Warszawy emocje sięgnęły zenitu, bo na jaw wyszły kolejne niedopatrzenia i opóźnienia. Poza tym miasto udzieliło głosu mieszkańcom i okazało się, że warszawiacy rzeczywiście mają dość tej sytuacji. Nie tylko życia na placu budowy, ale również niespełnionych obietnic. Relację z tego wydarzenia zamieściła wyborcza.pl.
W trakcie trójstronnego spotkania samorządowców, mieszkańców i przedstawicieli Tramwajów Warszawskich od wiceprezesa spółki Konrada Niklewicza dowiedzieliśmy się, że termin zakończenia wszystkich prac jest bardzo odległy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, być może pierwsze testowe tramwaje pojadą do końcowego przystanku Miasteczka Wilanów w na przełomie października i listopada 2024 roku. To oczywiście nie oznacza, że wkrótce później będą mogli zacząć z nich korzystać warszawiacy.
Według najnowszego harmonogramu również w grudniu br. ma być gotowe chodniki i drogi dla rowerów wzdłuż ul. Spacerowej, a przed końcem 2024 roku powinien zostać otwarty wjazd w ul. Dolną na skrzyżowaniu Belwederskiej i Sobieskiego. Jednak obie wymienione ulice pozostaną rozkopane aż do października 2025 roku, jeśli nie dłużej. Boczna odnoga torów skręcająca z ul. Sobieskiego w ul. Św. Bonifacego też będzie oddana w nieokreślonym momencie przyszłego roku.
Jeśli zaś chodzi o wstrzymanie kursowania tramwaju "jedenastki" po nowych torach ulicami: Goworka, Spacerową i Gagarina na aż pięć tygodni, Tramwaje Warszawskie chcą utrzymać ten termin i przywrócić ich ruch na początku września br. Za to przy okazji dowiedzieliśmy się, że powodem tak długiej przerwy jest nie tylko konieczność podłączenia nowych torów na skrzyżowaniu ulic Rakowieckiej i Puławskiej, ale też naprawienia licznych błędów Budimeksu. Chodzi m.in. o wadliwe podlewki z żywicy pod torami, przez co tramwaje powodowały nadmierny hałas i wibracje w czasie jazdy.
Oprócz tego wiceprezes Tramwajów Warszawskich musiał wysłuchać chóralnych narzekań mieszkańców tych rejonów oraz radnych. Mieli uzasadnione pretensje z powodu konieczności życia wśród rozkopanych chodników i ulic, wszechobecnej betonozy, przerw w dostawach prądu, gazu i wody, gasnących latarni ulicznych, potwornego hałasu i nadmiernych wibracji wywoływanych przez jeżdżące tramwaje oraz zmarnowanych w trakcie przesadzania drzew.
Konrad Niklewicz osobiście przepraszał mieszkańców za wszystkie niedogodności ponad 30 razy i obiecywał poprawę w działaniach spółki oraz pracach na budowie "Tramwaju do Wilanowa". Zapewniał, że Tramwaje Warszawskie wywierają na wykonawcę coraz większą presję, między innymi wstrzymując płatności, tylko czy ktokolwiek jeszcze w to wierzy? Wiceprzewodnicząca Rady Warszawy Melania Łuczak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze obawia się, że problemy wizerunkowe na Mokotowie zagrożą dalszej rozbudowie sieci tramwajowej w stolicy.