Użytkownikom polskich dróg nie brakuje ułańskiej fantazji. I wyraźnie pokazuje to przykład tego 25-latka. Jechał na rowerze w Kartuzach. W pewnym momencie dostrzegł na ulicy patrol policji. Postanowił pozdrowić funkcjonariuszy. Dlatego przesłał im... buziaczki. A to był dopiero początek.
Przesłanie buziaczków zdekoncentrowało rowerzystę. Dlatego zaraz po miłym geście wjechał rowerem w słup. Po kolizji przewrócił się na chodnik. A ujęci miłym gestem policjanci postanowili sprawdzić, czy nic mu się nie stało. 25-latek wyszedł cało ze zdarzenia. Niestety z kontroli już nie. Bo funkcjonariusze zwrócili uwagę na stan mężczyzny. Ten ewidentnie był pijany. Fakt ten potwierdziło badanie alkomatem. To wykazało ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie.
Prowadzenie roweru po alkoholu jest wykroczeniem. Na podstawie art. 87 par. 1a ustawy Kodeks wykroczeń policjanci zaproponowali zatem 25-latkowi mandat. Ten opiewał na 2500 zł. Mężczyzna oczywiście grzywnę przyjął. Przyjął też ostrzeżenie funkcjonariuszy mówiące o tym, że stworzył zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego. Kontrola przebiegała w tak pozytywnej atmosferze, że na jej koniec rowerzysta dziękował policjantom za ich pracę i deklarował, że nie będzie więcej jeździł rowerem pod wpływem alkoholu.
Oczywiście można w tym punkcie mówić o tym, że "miłość" do policjantów wynikała u rowerzysty z upojenia alkoholowego. Przecież funkcjonariuszy normalnie się nie lubi. Taka teza jest jednak bzdurna. Podobnie zresztą jak niechęć do munduru. Bo przecież policjanci jedynie wykonywali swoją pracę. Stali na straży prawa. Tak, kierujący rowerem był niezwykle miły i pewnie przez to miałby sporą szansę na pouczenie. Jednak nie w przypadku prowadzenia z taką ilością alkoholu we krwi. Popełnił naprawdę poważny błąd i musiał ponieść za niego konsekwencje.
To raz. Dwa funkcjonariusze mogli naprawdę dać mu dużo większą nauczkę. Bo mogli złożyć wniosek o ukaranie do sądu. Tam prowadzący dostałby do 30 tys. zł grzywny i zakaz prowadzenia pojazdów niemechanicznych. Mogli też odstawić go do izby wytrzeźwień, a pojazd mogli kazać odholować na parking depozytowy. Tego jednak nie zrobili. Nie zrobili, bo chcieli postąpić zgodnie z przepisami i właściwie dobrali konieczną w tym przypadku restrykcję.