Polskie przepisy dotyczące dopuszczalnego poziomu alkoholu we krwi są proste. Kierujący nie może "wydmuchnąć" na alkomacie więcej, niż 0,5 promila. Przy czym już powyżej 0,2 promila grozi mu mandat. Teraz w podobnym kierunku chcą pójść inne kraje europejskie. Na liście na razie pojawiły się trzy państwa.
Na pierwszy ogień idzie Anglia. Anglia, w której przepisy są wyjątkowo łagodne. Dziś kierowca może legalnie prowadzić pojazd po brytyjskich drogach wtedy, gdy ma we krwi nie więcej niż 0,8 promila. I limit ten dotyczy zarówno kierowców doświadczonych, jak i młodych czy zawodowych. Brytyjska organizacja PACTS wraz z Brytyjskim Towarzystwem Medycznym (BMA) wnosi o zmianę limitów. Po nowelizacji przepisów dopuszczalna ilość alkoholu w przypadku kierowcy z dużym stażem w prowadzeniu wyniosłaby 0,5 promila. Kierowca z krótkim stażem za kierownicą i zawodowi nie mogliby przekroczyć 0,2 promila.
Na podobny krok chce się zdecydować także:
Czy zmiany limitu dopuszczalnej ilości alkoholu we krwi w Europie to dobry pomysł? Pytanie wydaje się źle skonstruowane. Bo stoi w sprzeczności z logiką. Alkohol i prowadzenie pojazdu nigdy nie powinny iść w parze. Limit natomiast ma zabezpieczyć kierowcę na wypadek nieświadomego zjedzenia tortu nasączonego ponczem, użycia odświeżacza w spray`u czy zamoczenia ust w kieliszku wina podczas obiadu. Tyle! Nie ma zgody na prowadzenie po celowym wypiciu alkoholu. Nie można też pić do limitu. Tym bardziej że nawet taki scenariusz oznacza potężne zagrożenie.
Pijany kierowca nie jest w stanie ocenić odległości, prędkości i sytuacji drogowej. Staje się zatem drogową bombą z opóźnionym zapłonem. I wyraźnie pokazują to statystyki. Dane Unii Europejskiej mówią o tym, że każdego roku nawet 25 proc. wszystkich śmiertelnych ofiar drogowych ma związek ze spożyciem alkoholu. To oznacza, że tylko na terenie wspólnoty w 2023 zginęło z tego powodu 5100 osób. Czarne liczby trzeba kiedyś zatrzymać.