Temat wcale nie jest nowy. Pamiętacie wielką rewolucję na polskich drogach, kiedy ujednolicono limity prędkości w terenie zabudowanym, zakazano jazdy na zderzaku, a także zmieniono zasady pierwszeństwa na przejściach dla pieszych? Już wtedy chciano wprowadzić jeszcze jeden ważny przepis. Kierowcy mieli tracić prawo jazdy za przekraczanie prędkości o ponad 50 km/h także poza terenem zabudowanym. Z tego pomysłu rząd wycofał się na ostatniej prostej, a podobno powodem był konflikt w samym obozie rządzącym. Pomysł jednak wraca, a nowa ekipa jest do niego pozytywnie nastawiona.
O wprowadzeniu takie przepisu debatuje się także w Unii Europejskiej. Wszystko wskazuje, że w tym przypadku Polska wyjdzie przed szereg. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zarekomendowała, by kara tymczasowej utraty uprawnień była stosowana w przypadku przekroczenia limitu prędkości o więcej niż 50 km/h także na drogach jednojezdniowych dwukierunkowych poza obszarem zabudowanym. Otwarcie pomysł poparł sam minister infrastruktury, który zapowiedział rozpoczęcie prac legislacyjnych.
Minister mówił, że liczy na to, że przepisy będą gotowe do końca tego roku. Potwierdziła to teraz Anna Szumańska, rzeczniczka prasowa ministerstwa infrastruktury, w komentarzu dla auto.dziennik.pl:
Resort pracuje nad zmianą prawa zgodnie z czerwcowymi rekomendacjami Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Projekt musi przejść przez pełną ścieżkę legislacyjną, dlatego nowe prawo mogłoby zacząć obowiązywać pod koniec tego roku.
Praktyka nauczyła nas, że do czasu wejścia w życie nowych przepisów nie możemy być niczego pewnie na sto procent. Na razie mówi się o podobnym mechanizmie jak w przypadku zbyt szybkiej jazdy w terenie zabudowanym. Kierowca miałby z automatu tracić prawo jazdy za przekroczenie prędkości na trzy miesiące także poza terenem zabudowanym.
Kluczowy jest tu jednak termin "drogi jednojezdniowe dwukierunkowe". To oznacza, że nowy przepis dotyczyłby przede wszystkim dróg krajowych, gdzie zgodnie z przepisami możemy jeździć 90 km/h. Oczywiście o ile przy drodze nie ustawiono innego znaku. Takie brzmienie nowego przepisu oznaczałoby, że automatyczna utrata prawa jazdy nie działałaby na większości dróg ekspresowych, a także autostradach, gdzie jest więcej pasów niż jeden.
Ciekawe, czy tak będzie wyglądał ostateczny przepis. Odbieranie prawa jazdy za prędkość wprowadza się, żeby wymusić na kierowcach zwolnienie. Nadmierna prędkość to jedna z głównych przyczyn śmiertelnych wypadków na drogach. Organizacje zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego na pewno będą apelowały, żeby nowe prawo objęło wszystkie drogi. Co więcej, coraz częściej pojawiają się apele o zaostrzenie przepisów i w terenie zabudowanym obniżenie tej granicy z 50 do 30 km/h. To jeden z pomysłów, nad którymi pracują europosłowie w Parlamencie Europejskim.
Zatrzymywanie prawa jazdy na trzy miesiące to sposób na najszybciej jeżdżących piratów drogowych, którzy rażąco łamią przepisy. Jednak od jakiegoś czasu w Polsce funkcjonuje nowy taryfikator mandatów, w którym znacząco podwyższono kary za przekraczanie prędkości. W przypadku kierowców-recydywistów te najwyższe mandaty się nawet podwajają. Tak wygląda aktualna rozpiska:
Wzmożoną i konsekwentną walkę z przekraczaniem prędkości obserwujemy od dłuższego czasu. W Polsce jest coraz więcej fotoradarów i odcinkowych pomiarów prędkości, drogi patrolują policjanci grupy Speed, organizowane są akcje "Prędkość", a mandaty są coraz wyższe. Odbierania prawa jazdy ma być kolejną bronią do walki z piratami drogowymi. A jakie jest wasze zdanie? Dajcie znać w sondażu poniżej.