Tak się karze za "uprzejmość". Policja wręczyła kobiecie 200 zł mandatu, a nie musiała

Wydawałoby się, że niegroźne "mruganie długimi" w celu ostrzeżenia innych kierowców o patrolu policji nie może mieć negatywnych konsekwencji. Okazuje się, że nie jest tak do końca. Najlepszym tego przykładem jest historia kierującej ukaranej przed gliwicką drogówkę.

Ostrzeganie przed policyjną kontrolą grozi mandatem? Niby nie, ale w rzeczywistości tak

Policja z Gliwic pochwaliła się w sieci nagraniem z jednej z przeprowadzonych niedawno interwencji. Funkcjonariusze, poruszając się nieoznakowanym radiowozem, w pewnym momencie dostrzegli kierującą, która ostrzegała innych uczestników ruchu o kontroli prędkości. Postanowili więc zatrzymać pojazd, za którego kierownicą siedziała 44-latka. Jak tłumaczyła, użyła świateł drogowych, ale tylko przypadkowo. Policjanci nie chcieli uwierzyć w takie wyjaśnienia. Przy okazji wytłumaczyli, dlaczego taki sposób korzystania ze świateł nie jest najlepszym pomysłem.

Zobacz wideo
Teraz niech Pani pomyśli - jedzie taki z trzema promilami i teraz Pani go ostrzeże, że tam policja stoi. A tak by może by go zatrzymali, by coś zrobili. (...) To tylko Pani sobie zaszkodzi. Jak Pani jedzie zgodnie z przepisami, to się Pani nie ma czego obawiać, to po co Pani mruga? I po co takiemu wariatowi, co jedzie tutaj 100 na godzinę mrugnąć, żeby on se zwolnił, a przejedzie koło patrolu i znowu da gaz do dechy i pojedzie, a za 300 metrów kogoś zabije?

- pada retoryczne pytanie. Racz jasna, trudno nie zgodzić się ze stanowiskiem stróżów prawa. W końcu przepisy zostały stworzone po to, by dzięki ich przestrzeganiu wszyscy uczestnicy ruchu mogli czuć się bezpiecznie. Każdy więc, kto je łamie, powinien za to odpowiedzieć i ponieść zasłużoną karę. Niestety, w Polsce nadal pokutuje przeświadczenie, że policjanci to słudzy samego szatana, zasadzający się na nasze portfele, przez co nie należy ułatwiać im pracy. Chyba że to nam dzieje się krzywda... ot taka narodowa hipokryzja.

Policjanci powinni wziąć na wstrzymanie. Nie tędy droga

Sytuacja ta ma jednak drugą stronę. Ostrzeganie przed policją nie jest jakkolwiek zabronione. W tym przypadku kierująca została ukarana z tytułu nieprawidłowego użycia świateł drogowych. Zgodnie z art. 51 ich użycie możliwe jest tylko od zmierzchu do świtu, wyłącznie na nieoświetlonych drogach, a także wtedy, gdy kierowca ma pewność, że nie oślepi innych kierujących albo pieszych poruszających się w kolumnie. Oczywiście policjanci kompletnie się na tym nie skupili. W gruncie rzeczy mandat opiewający na 200 zł i cztery punkty karne zostały przyznane za ostrzeganie innych kierujących o kontroli prędkości, a nie za nieprzepisowe użycie świateł. Poza tym 44-latka jedynie mrugała światłami, a nie nieprzerwania z nimi jechała, co również należałoby uwzględnić. Ale fakt faktem - naruszyła przepis.

Nie chcę tutaj dyktować policjantom, jak mają wykonywać swoją pracę, ale moim skromnym zdaniem zdecydowanie lepszym krokiem byłoby zrezygnowanie z wystawienia mandatu i udzielenie 44-latce pouczenia, które - biorąc pod uwagę opublikowane nagranie oraz oficjalny komunikat  - zostałoby pozytywniej przyjęte przez opinię publiczną. Zwłaszcza że historia zna przypadki, w których stróże prawa puszczali płazem wykroczenia, a nawet przestępstwa popełnione przez kolegów z formacji...

Co więcej, pewien zdrowy dystans w kwestii karania kierowców za tego typu występki jest wskazany, zwłaszcza że policji nie przeszkadza współpraca z firmami, których podstawą biznesu jest właśnie działalność polegająca na ostrzeganiu kierowców przed kontrolami (chociażby firmą stojącą za popularną aplikacją o nazwie nawiązującej do karpackiego zbójnika). Rzecz jasna wszelkie starania na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach są pochwały godne (akcje takie jak "Łapki na kierownicę", czy też "Zwolnij - niebezpieczny punkt!")  jednak w kontekście omawianej tutaj sytuacji takie bratanie się z na pierwszy rzut oka wrogiem organu, jest - delikatnie ujmując - niesmaczne...

Więcej o: