CEPiK to jeden z najważniejszych systemów informatycznych przygotowanych przez państwo dla obywateli. Niestety nie działa dobrze, co wykazała m.in. zakończona niedawno kontrola NIK. Urząd zawiadomił o jej wynikach 20 maja br. Największe zidentyfikowane w CEPiK-u problemy to niefunkcjonalność i wysokie koszty tworzenia systemu, który po dziesięciu latach od powstania ciągle jest w budowie.
Zdaniem urzędników kontrolujących jego działania wynika to z zaległości finansowych funduszu CEPiK oraz przeznaczaniem zebranych środków na cele inne niż CEPiK. Ministerstwo Cyfryzacji nie monitorowało właściwie sprawozdań z opłat ewidencyjnych pobieranych od kierowców przy rejestracji pojazdu, zakupie polisy OC i opłacaniu przeglądów w stacji diagnostycznych. Ich część jest przeznaczona właśnie na rozwój i funkcjonowanie CEPiK-u. Po kontroli NIK skierował do premiera i ministra cyfryzacji wnioski o wprowadzenie zmian, które usprawnią działanie tego systemu.
Właśnie z powodu braku funduszy do tej pory nie zawarto umowy na realizację kluczowego elementu projektu "Modernizacja CEPiK", który ma poprawić funkcjonalność, wprowadzić nowe usługi, ale także scentralizować i rozszerzyć źródła danych. Chodzi o to, żeby CEPiK stał się wygodniejszy do używania i bardziej wiarygodny. Teraz to się zmienia dzięki wyczyszczeniu go z danych dotyczących samochodów, które jeżdżą po naszych drogach tylko w teorii.
Urzędnicy CEPiKU-u przyjęli proste i zgodne ze zdrowym rozsądkiem zasady. Uznali, że jeśli ktoś zarejestrował samochód przed 14 marca 2005 r. i nie przedłużył terminu ważności badania technicznego, nie wykupił obowiązkowego ubezpieczenia OC od 10 lat, to taki samochód nie porusza się po krajowych drogach, dlatego nie należy go uwzględniać w ewidencji.
Błędne dane dają błędne wyniki, na przykład co do wieku parku samochodowego, ilości pojazdów na 1000 mieszkańców i tak dalej. Może to doprowadzić do podejmowania błędnych decyzji. [...] Bardzo dobrze, że po kilkunastu latach apeli skończymy z tym ośmieszającym nas bałaganem
– mówi Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Można się spodziewać, że w wyniku tych działań w ciągu kilku dni z CEPiK-u zniknie ponad 7 milionów pojazdów. Dokładnie chodzi o liczbę 7,17 mln samochodów. To znaczy, że w rzeczywistości zamiast 41,7 mln pojazdów w Polsce jest ich znacznie mniej. Z tej liczby 26,7 mln stanowiły samochody osobowe. Można zakładać, że realna liczba jest bliższa 20 milionom. Taka różnica powoduje istotne implikacje, bo oznacza, że Polska nie jest krajem o tak dużej liczbie tak starych aut, jak się spodziewaliśmy. Zamiast być na czele europejskiego rankingu z liczbą 703 aut na tysiąc mieszkańców spadniemy do jego połowy, jeśli okaże się, że na każdy tysiąc Polaków przypada nieco ponad 500 aut.
To ważne, bo na podstawie całkowitej liczby aut w kraju oraz współczynnika określającego ich liczbę na tysiąc mieszkańców, tworzy się przepisy ruchu drogowego, estymuje koszty eksploatacji dróg, zagęszczenie ruchu, prognozuje potencjał krajowego rynku motoryzacyjnego oraz rozwój parku samochodowego. Czystki w ewidencji oznaczają również, że średni wiek polskiego parku samochodowego jest inny, niż się spodziewaliśmy i zamiast przeszło 21 lat jest bliższy liczbie 16 lat.
W związku z tym obraz pojazdów poruszających się po polskich drogach znacząco się zmienia. Przecież od średniego wieku parku samochodowego zależy tempo jego wymiany, a od jego wielkości prognozy rozwoju rynku. Z tym są związane m.in. inwestycje koncernów samochodowych w polski przemysł motoryzacyjny. Dlatego teraz do nowej rzeczywistości będzie trzeba dostosować prawodawstwo, plany inwestycyjne i finansowe oraz estymacje, włącznie z tempem elektryfikacji polskiego parku samochodowego.