Są mandaty, o których jest głośno, ale są wlepiane kierowcom bardzo rzadko, a ich dostanie jest często tylko teoretyczne. Są jednak też takie, przy których policja nie stosuje żadnej taryfy ulgowej i karze kierowców nawet przy lekkim naruszeniu zasad ruchu drogowego. Tak jest ze wszystkimi wykroczeniami na przejazdach kolejowych. Nie ma mowy o przymykaniu oka. Za naruszanie przepisów policja karze bardzo surowo i nagłaśnia takie przypadki ku przestrodze. Dlaczego? Samochód i osoby w nim nie mają najmniejszych szans z rozpędzonym pociągiem.
Mówi się często o zasadzie kąta prostego, bo chwytliwa i łatwa do zapamiętania nazwa. W bardzo zgrabny sposób podkreśla też najważniejszą zasadę na przejazdach kolejowych. Polskie przepisy jasno mówią, że przez przejazd kolejowy można przejechać tylko, kiedy szlabany są w pełni otwarte. Musi być 90 stopni i kropka. W tym przypadku policja stosuje zasadę zero tolerancji i naprawdę karze kierowców, którzy ignorują szlabany - czasem ruszają zbyt wcześnie albo wjeżdżają w ostatniej chwili, kiedy szlabany zaczynają się opuszczać. To proszenie się o tragedię.
Może się wydawać, że ruszenie, kiedy szlaban się już otwiera albo przejechanie, kiedy zaczyna opadać, to nic groźnego, ale to błędne założenie. Wyrabiamy w sobie nawyk, który może doprowadzić do drogowej tragedii. Policyjne strony internetowe pełne są nagrań z kierowcami, którzy myśleli, że się uda, ale się nie udało i utknęli między szlabanami albo zaliczyli bliższe spotkanie z rozpędzonym pociągiem.
Właśnie dlatego kary są tak wysokie i nikt nigdy nie pobłaża kierowcom, którzy naginają przepisy. Raz czy dwa może się udać, ale... rozpędzony pociąg po prostu zmiecie samochód z drogi, a szanse na przeżycie w aucie są bliskie zeru. Trzeba wyplenić wszystkie złe nawyki na przejazdach, ponieważ nie ma tam miejsca nawet na drobny błąd. Każde zdarzenie to ryzyko śmierci.
Nowy taryfikator mandatów podchodzi do wykroczeń na przejazdach kolejowych bardzo surowo i nie ma litości dla kierowców. Zgodnie z nowym taryfikatorem mandatów:
są karane mandatem w wysokości dwóch tysięcy złotych. To zawsze dwa tysiące złotych i policjant nawet nie ma możliwości obniżyć kary, ponieważ w taryfikatorze nie ma żadnych widełek. Czytając policyjne komunikaty, łatwo dojść do wniosku, że to jedna z tych sytuacji, w której mandaty naprawdę się sypią, kiedy tylko kierowca zostanie przyłapany. I wcale nas to nie dziwi.
Na przejazdach regularnie dochodzi do tragicznych wypadków. Półtoratonowy samochód, a właściwie to jego pasażerowie, nie mają absolutnie żadnych szans w przypadku, w którym w bok pojazdu uderzy rozpędzony do kilkudziesięciu km/h pociąg towarowy ważący np. 4000 ton. Auto jest dosłownie miażdżone i wleczone kilkadziesiąt metrów po torach.