Od 14 marca br. obowiązuje nowy przepis, który wszedł w życie z nowelizacją kodeksu karnego. Specjaliści Zjednoczonej Prawicy pracowali nad nią przez wiele miesięcy, a rząd mówił o niej od lat. Już w październiku 2023 r. ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ujawnił konkrety dotyczące zmian w przepisach. Mimo to okazuje się, że nowe prawo jest pełne luk, które w praktyce często uniemożliwiają jego stosowanie. Oprócz już znanych problemów pojawił się nowy.
Kilka dni temu okazało się, że nowy przepis jest trudny do wyegzekwowania w przypadku zatrzymania pijanych obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Problem dotyczy zwłaszcza ukraińskich i białoruskich kierowców, których od lat jeździ dużo po polskich drogach. Ich liczba wzrosła zwłaszcza po wszczęciu przez Rosję wojny z Ukrainą. W przypadku zatrzymania pojazdu takiego kierowcy i późniejszego przekazania go czasowo osobie przez niego wskazanej wystarczy, że ta wróci do kraju rejestracji auta. Wówczas nie ma żadnego mechanizmu, który pozwala na ewentualną konfiskatę takiego auta. Podobno Sejm już pracuje nad nowelizacją tego przepisu, ale jego legislacja potrwa co najmniej kilka tygodni. Poza tym to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Przy tej okazji wiele osób sobie zdało sprawę, że proces konfiskaty aut i innych pojazdów pijanym kierowcom nie przebiega zbyt sprawnie. Głównie dlatego, że brakuje przepisów wykonawczych. Policja nie może skonfiskować samochodu. Musi go tylko go zabezpieczyć na poczet późniejszego postępowania sądowego, które będzie trwać tygodnie, miesiące albo nawet lata. W praktyce wygląda to tak, że po sporządzeniu niezbędnej dokumentacji takie auto najczęściej jest wydawane osobie godnej zaufania, innej niż kierowca. To ona powinna opiekować się pojazdem i przedstawiać go organom ścigania na każde żądanie. Jednak jeśli nie da się jej wyznaczyć albo wszyscy kandydaci odmówią, dowód w przyszłym postępowaniu powinien być przetrzymywany na policyjnym parkingu depozytowym aż do sądowego rozstrzygnięcia sprawy. W takich sytuacjach pojawia się problem poniesienia ustawowych opłat za parkowanie.
Stawka za przechowywanie pojazdu na parkingu depozytowym wynosi od 32 zł do 290 zł za dobę w zależności od jego rodzaju. W przypadku samochodu osobowego (o DMC do 3,5 tony) to 60 zł za dobę. Do tego dochodzi koszt holowania go na parking (od 166 zł do 2205 zł). To oznacza, że po kilku miesiącach z tego tytułu rośnie spory dług wobec Skarbu Państwa, tylko nie wiadomo, kto ma go zapłacić. Jego wartość może szybko przekroczyć cenę skonfiskowanego pojazdu.
Teoretycznie zostanie nim obciążony kierowca, ale dopiero po zakończeniu postępowania sądowego i tylko jeśli zostanie uznany za winnego zarzucanego mu czynu. W praktyce nawet jeśli tak się stanie, dług może być trudny do wyegzekwowania. Dlatego nieliczne do tej pory skonfiskowane auta, najczęściej są wydawane z policyjnego parkingu po kilku dniach zaufanym osobom i tak naprawdę nie wiadomo, co się z nimi później dzieje. Działanie nowego spektakularnie brzmiącego "bata" na pijanych kierowców, to kwintesencja polskiego państwa prawa.
Przypomnijmy, że obowiązujące od 14 marca br. przepis, który wszedł w życie w wyniku najnowszej nowelizacji kodeksu karnego, przewiduje konfiskatę pojazdu mechanicznego albo nałożenie na kierowcę kary finansowej w wysokości jego równowartości w trzech przypadkach: