Systemy Red light pojawiają się w polskich skrzyżowaniach niczym grzyby po deszczu. Jego działanie jest bajecznie proste. W momencie, w którym prowadzący przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, kamera wykonuje zdjęcie pojazdu. Wkrótce na adres zmotoryzowanego wysyłany jest stosowny mandat. Mowa o grzywnie w wysokości 500 zł i 15 punktach karnych. Wszystko wydaje się jasne. Niestety, problem rodzi się, gdy na skrzyżowaniu obecny jest sygnalizator S2. Obok trzech podstawowych świateł, dołączony jest dodatkowy wskaźnik z zieloną strzałką. Niestety, kierowca nigdy nie ma pewności, czy w momencie wykonywania manewru sygnał nie zgaśnie. Gdy to się stanie, wjazd traktowany jest przez system jak zignorowanie czerwonego światła, nawet jeśli doszło do tego na ułamki sekundy po zniknięciu sygnału. Rodzi to oczywiste oburzenie wśród kierowców.
Rozwiązanie, które w założeniu ma poprawić bezpieczeństwo na drogach, właśnie przez kwestię zielonych strzałek traktowane jest przez wielu kierowców jako maszynka do robienia pieniędzy. Kwestia ta była często podnoszona przez zmotoryzowanych z Nowego Sącza, gdzie zestaw kamer umieszczony na rondzie Solidarności na potęgę wystawiał mandaty za rzekome zignorowanie czerwonego światła. Okazuje się, że tylko do końca 2023 roku system wystawił ponad siedem tysięcy mandatów, z czego dużą część stanowiły te wynikające z gasnącej niespodziewanie zielonej strzałki.
Sprawa była na tyle poważna, że kierowcy stworzyli petycję do GITD, w której poprosili o to, aby mandaty były naliczane po 2 sekundach od momentu zgaszenia strzałki. Co więcej, sam prezydent miasta Ludomir Handzel postulował zmianę w działaniu systemu. CANARD nie zgadza się jednak na wprowadzanie jakichkolwiek modyfikacji, argumentując, że rozwiązanie działa prawidłowo. W końcu polityk postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Jak przekazuje portal sadeczanin.info, zgodnie z decyzją miejskiego ratusza zielone strzałki na rondzie Solidarności zostały... zaklejone. Proste, a skuteczne. Z tym tylko, że nie do końca.
Tak radykalny krok rodzi inny problem. Brak zielonych strzałek wpływa na pogorszenie się płynności ruchu. Kierowcy muszą czekać, aż zielone światło pojawi się na "głównym" sygnalizatorze, co w godzinach szczytu może skutkować wydłużaniem się korków, nie wspominając już o innych negatywnych czynnikach... Nie wiadomo, czy Inspektorat zdecyduje się na modyfikację działania systemu, czy też ustawi sekundniki przy sygnalizatorach. Tak czy inaczej, brak działania w tej sprawie będzie działał na niekorzyść ogółu.