Nie jestem symetrystą. Uważam, że pewni politycy pełnią swoją służbę o wiele lepiej od innych. Tym bardziej jest mi przykro, jeśli również oni mnie rozczarowują, ale to się zdarza. Od czasu do czasu niemal każdy z nich zapomina, że to służba publiczna, a nie władza nad społeczeństwem i próbuje stawiać się ponad prawem. Zwłaszcza ci, którzy tworzą prawo, powinni go przestrzegać. Warto im o tym przypominać.
Sprytni dziennikarze Interii połączyli fakty i policzyli, że we wtorek 27 lutego Szymon Hołownia zakończył spotkanie z protestującymi rolnikami dokładnie o 15.30. Wystąpił tam w roli marszałka Sejmu. Potem ruszył do Krakowa na spotkanie z wyborcami. Miał wspierać kandydata "Polski 2050 Szymona Hołowni" na prezydenta Krakowa, Rafała Komarewicza. Udział w partyjnym wiecu oznacza, że występował jako zwykły polityk. Spotkanie miało rozpocząć się o 18.00 i Szymon Hołownia zjawił się na nim przed czasem. To znaczy, że dotarł z centrum Warszawy do peryferiów Krakowa w czasie znacznie krótszym niż 2,5 godz., bo przecież jeszcze potrzebował kilku minut, żeby dostać się do swojego środka transportu, a później dojść na miejsce spotkania.
Dziennikarze ustalili, że udał się tam sejmową limuzyną w asyście funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Apka Google Maps podaje, że w tych godzinach podróż samochodem z Sejmu RP do hali widowiskowo-sportowej Suche Stawy w Krakowie zajmuje od 3 godz. 10 min. do 4 godz. 50 min. Łatwo się domyślić, że najkrótszy czas dotyczy wyjątkowych dni o znikomym ruchu, a przeciętny dojazd trwa znacznie dłużej i jest bliższy 3,5 godz. Każdy kierowca wie, że aby nadrobić w trasie choćby kwadrans, trzeba jechać przez całą drogę znacznie szybciej, zatem nie ma możliwości, aby ktokolwiek pokonał taką trasę w czasie krótszym niż 2 godz. 30 min. zgodnie z przepisami.
Poniekąd przyznała to kancelaria Sejmu. Katarzyna Karpa-Świderek, dyrektorka Biura Obsługi Medialnej Kancelarii Sejmu przekazała, że "do podróży Marszałka Sejmu na terenie kraju jest wykorzystywany samochód służbowy SOP".
Kalendarz Marszałka Sejmu jest zawsze planowany w sposób umożliwiający dostosowanie tempa podróży do warunków na drodze i przepisów Prawa o ruchu drogowym. Marszałek Sejmu lub jego współpracownicy przekazują funkcjonariuszom SOP informacje o kalendarzu spotkań. Na podstawie wiedzy o ich miejscach i godzinach SOP planuje trasy przejazdu i ich logistykę
- dodatkowo powiedziała Katarzyna Karpa-Świderek.
Zdaniem urzędniczki skoro podróż zaplanował SOP, to wszystko jest w porządku. Nie do końca. Po pierwsze Szymon Hołownia udawał się do Krakowa jako polityk partii "Polska 2050 Szymona Hołowni", a nie marszałek Sejmu, więc w takiej sytuacji nie przysługuje mu limuzyna SOP z obstawą. Poza tym gdyby nawet tak było, to tylko osoby niezajmujące się tematem bezpieczeństwa ruchu drogowego uważają, że funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa posiedli jakieś magiczne umiejętności pozwalające naginać im prawa fizyki i zasady bezpieczeństwa.
To błędne myślenie. Owszem, funkcjonariusze SOP powinni regularnie uczestniczyć w zewnętrznych szkoleniach z bezpiecznej jazdy, ale to bardziej teoria niż praktyka, zwłaszcza gdy są wybierani z klucza politycznego, a nie merytorycznego. Po drugie, wysoki poziom umiejętności, doświadczenie i stosowanie sygnałów oznaczających pojazd uprzywilejowany w ruchu wcale nie wykluczają ryzyka wypadku, tylko je ograniczają. Wraz ze wzrostem prędkości jazdy zawsze rośnie ryzyko kolizji, a jej skutki będą tym groźniejsze, im wyższa jest prędkość zderzenia. O tym co potrafią wykonać na publicznych drogach funkcjonariusze SOP i znani kierowcy rajdowi o niewątpliwie wysokich umiejętnościach, przekonaliśmy się już wiele razy. Tak się dzieje, ponieważ ruch uliczny jest skomplikowanym i nieprzewidywalnym schematem i nikt nie jest w stanie określić, co się wydarzy. Dlatego nieprzepisowa i nadmiernie szybka jazda, nawet gdy chodzi o pojazd uprzywilejowany w ruchu, powinna być stosowana wyłącznie wtedy, gdy okoliczności uzasadniają większe ryzyko. Czy tak było w przypadku podróży Szymona Hołowni do Krakowa? Nie sądzę.
Jest jeszcze jedna kwestia. Wielu obywateli, włącznie ze mną, pokłada w Szymonie Hołowni nadzieję, że jest jedną z osób, które podwyższą standardy polityczne z tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni, do takich, za które będziemy ich szanować. Sam jako dziennikarz motoryzacyjny staram się pamiętać, że jestem na cenzurowanym i nie powinienem robić rzeczy, za które potem mogę się wstydzić. W przypadku polityków presja społeczna jest jeszcze większa, bo jeśli oni nie przestrzegają prawa, dlaczego ktokolwiek ma to robić? Szymon Hołownia najpierw wykonywał pierwszy, a teraz drugi z wymienionych przeze mnie zawodów. Dlatego przedwczorajsze zachowanie to nie był krok w dobrą stronę, tylko raczej dowód, że profesja polityka eksponuje najgorsze cechy ludzkiego charakteru, zamiast najlepszych. Taka jest jej natura, ale powinno się z nią walczyć.