Wielki protest rolników. Dlaczego na mapie są dziki? Niedługo gwiaździsty marsz

Wielki protest rolników eskaluje z każdym dniem, czego jednym z efektów jest pojawianie się na interaktywnych mapkach... dzików. Wyjaśnienie jest bardzo proste.

Protesty rolników w Polsce trwają już od dłuższego czasu. Jeszcze kilkanaście dni temu większość z nich zaczynały się w samo południe i trwały dwie godziny. To był jednak tylko przedsmak. Teraz rolnicy blokują kluczowe drogi w całym kraju na długie godziny, doprowadzając do prawdziwego paraliżu. Protesty eskalują z każdym dniem, czego najlepszym przykładem było wczoraj 20 lutego, kiedy wiele najważniejszych dróg w Polsce dosłownie stanęło. To nie koniec.

Zobacz wideo Kocioł na węźle A2 Mińsk Mazowiecki. Koszmar kierowców

Ciekawostka. Dlaczego na mapie protestów pojawiają się dziki?

Choć rolnicy doprowadzają do paraliżu dróg w całym kraju, to starają się być fair względem kierowców. Przed każdym większym ogólnopolskim protestem publikowane są nie tylko listy miejsc, gdzie można się spodziewać blokad i konkretnych godzin ich trwania, ale także interaktywne mapy. Tworzone są jako popularna nakładka na aplikację Google Maps. Można taką nakładkę wgrać do swojej appki, a na mapie pojawią się ikonki, gdzie można spodziewać się największych utrudnień.

Jeśli akurat musicie jechać tą droga, to wiele wam nie pomogą, ale dla każdego, kto danego dnia może zostać w domu, to konkretna informacja, kiedy lepiej nie ruszać samochodu. Na pewno zauważyliście, że na tych mapkach oprócz traktorów ostatnio zaczęło się pojawiać coraz więcej innych.

Zdecydowanie najciekawiej wyglądają brązowej kółka z dzikami. Słowem-kluczem jest tu eskalacja. Do protestu rolników dołączyli także inni, a dziki na mapie oznaczają myśliwych. Kto jeszcze oprócz myśliwych wspiera protesty? M.in. producenci leśni, pszczelarze, branża transportowa i mięsna.

Wielki protest rolników - powód, dlaczego

Dlaczego polscy rolnicy wyjadą na drogi? Nie zgadzają się ze sposobem, w jaki funkcjonuje wymiana handlowa artykułów rolno-spożywczych między Wspólnotą a Ukrainą, a także nie zgadzają się z założeniami Zielonego Ładu. Eskaluje nie tylko sama skala protestów, ale również emocje związane z tą pierwszą kwestią. Polskie media obiegają obrazki z granicy z przeróżnymi transparentami oraz incydentami z wysypywaniem ukraińskiego zboża na drogi. Sprawa jest tak paląca, że zaangażowali się w nią najważniejsi politycy po obu stronach, a atmosfera na linii Polska-Ukraina jest gorąca.

Co ciekawe, niezadowolenie rolników to problem w całej Europie. W 2024 r. najgłośniej jest o drogowym paraliżu Niemiec, ale rolnicy protestują także m.in. we Francji, Rumunii i wielu innych europejskich krajach. Wszędzie wątpliwości budzi tzw. Zielony Ład i nowe, zdaniem rolników niesprawiedliwe, przepisy.

Kolejną wielką akcję zaplanowano na 27 lutego 2024 r. Gwiaździsty marsz na Warszawę

Protesty dalej trwają, ale w najbliższych dniach nie będą tak zmasowane jak 20 lutego. Wciąż możemy się spodziewać blokad i przejazdów przez miasta, choć o mniejszej skali. Kolejna kulminacja to wtorek 27 lutego, kiedy rolnicy ruszą na Warszawę. Przedstawiciele OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych poinformowali, że w marszu na stolicę wezmą udział także rolnicy spoza Polski. Nie bez powodu użyliśmy akurat słowa "marsz". Akcję blokady miasta nazwana właśnie "Gwiaździstym marszem na Warszawę".

Bliżej kolejnej kulminacji protestów poznamy więcej szczegółów i będziemy was na bieżąco o nich informować. Niestety możemy być pewni, że to wcale nie będzie ostatni raz. Już wstępne zapowiedzi mówiły o 30 dniach protestów, a wciąż nie wiadomo, czy rolnicy dojdą do jakiegoś porozumienia z rządzącymi.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl
Więcej o: