Srebrne potwory z Zwickau i Stuttgartu startowały wcześniej w wyścigach za granicą, ale dopiero weekend wyścigowy na torze Donington Park w październiku oznaczał prawdziwą konfrontację nazistowskiej potęgi wyścigowej z zawodnikami z kraju, który w jakimś stopniu żył w słodkiej nieświadomości, uważając siebie za liczące się sportowe mocarstwo. Obydwa teamy z III Rzeszy miały za sobą Coppa Acerbo we Włoszech (wygrał Rosemeyer), Grand Prix Szwajcarii (Caracciola), GP Włoch (też Caracciola) i wyścig w Brnie (Caracciola). Wyścig w Wielkiej Brytanii miał ogromne znaczenie propagandowe. W sensie politycznym Berlin uważał bowiem wyspiarskie królestwo za przeciwwagę swojej siły militarnej na arenie światowej i pokaz siły miał tam sens.
Tor Donington Park powstał z inicjatywy Freda Cranera, osobnika z powodzeniem ścigającego się na motocyklach, na terenie majątku Donington Hall, w roku 1931, aby osiągnąć finalną przedwojenną formę w roku 1933. Był to drugi stały tor wyścigowy w Anglii, po powstałym w 1907 roku Brooklands, i zarazem pierwszy nowego typu, wykorzystujący naturalne ukształtowanie terenu. Jedno okrążenie toru w konfiguracji użytej w październiku 1937 roku mierzyło około 5 kilometrów.
Brytyjscy kibice przekonani byli, że podczas zawodów ujrzą zwycięstwo jednego z zawodników, których dobrze znali. Rzeczywista, druzgocąca przewaga niemieckich maszyn pozostawała poza ich zdolnością percepcji. Telewizja nie była powszechnym medium i ludzie nie potrafili sobie wyobrazić, jak szybkie są niemieckie wozy. Na żywo do tej pory Brytyjczycy ich nie widzieli. Pierwsza, eksperymentalna transmisja z wyścigu samochodowego w Crystal Palace odbyła się rzeczywiście w roku 1937, przeprowadzona przez BBC, ale liczba odbiorników w całej Wielkiej Brytanii wynosiła wówczas zaledwie ok. 400 (notabene pierwszy eksperymentalny nadajnik telewizyjny zaczął działać w Polsce w tym samym roku).
Obserwujący pierwsze treningi widzowie przekonani byli, że zwycięzcą zostanie albo świetnie znający tor Raymond Mays w samochodzie ERA, albo na przykład książę Bira w Maserati. Bardzo przyzwoity kierowca i członek syjamskiej rodziny królewskiej. Gdy na wyjściu z nawrotu pojawiły się grzmiące basowo wydechami Mercedesy Caraccioli i von Brauchitscha, brytyjska flegmatyczna publika doznała wstrząsu: jadące zamaszystymi, czterokołowymi poślizgami niemieckie maszyny poruszały się jakby w osobnej czasoprzestrzeni wobec przestarzałych aut konkurentów. Tor, przecież niedługo wcześniej wybudowany i uznawany przez angielskich zawodników za bardzo równy, stawał się komicznie wyboisty, gdy pędziły po nim 650-konne Mercedesy i 600-konne Auto Uniony.
Niemieckie zespoły początkowo przygotowały dla swoich kierowców przełożenia końcowe takie same, jak stosowane na Nurburgringu, ale ten wybór okazał się totalnie niedopasowany do warunków na brytyjskim torze. Nieco pracy mechaników, zmiana przełożeń i na końcu prostej, noszącej nazwę Starkey's Straight, nazistowskie wyścigówki zaczęły zamiast 250 km/h osiągać ponad 270 km/h. Wozy ERA z półtoralitrowymi silnikami, Maserati księcia z Syjamu z motorem o pojemności 2,9 litra, wszystkie te auta były zdeklasowane i stanowić mogły tylko dekoracyjne tło dla zmagań niemieckich tytanów. Brytyjscy kierowcy, żyjący do tego czasu w strefie psychicznego komfortu, poczuli się bardzo nieswojo: skoro Niemcy dysponowali tak totalną przewagą w dziedzinie konstruowania samochodów wyścigowych, to jak przedstawiała się ich przewaga w innych dziedzinach techniki?
W dniu wyścigu poranna szarówka ustąpiła miejsca jesiennemu słońcu. Zebrani przy trybunach bukmacherzy przyjmowali zakłady. Co zadziwiające, typowano 5 do 1 na zwycięstwo Rosemeyera, 3 do 1 na Caracciolę. Miejscowi zawodnicy, trochę zbyt optymistycznie, byli uważani za faworytów. Niemieccy mechanicy gremialnie rzucili się więc na naiwnych bukmacherów, by postawić pieniądze na swoich kierowców. Na pierwszym polu startowym stanął von Brauchitsch ze średnią prędkością z kwalifikacji wynoszącą ponad 138 km/h, obok niego minimalnie wolniejszy Rosemeyer, w tym samym szeregu jeszcze Mercedesy Langa i Anglika Seamana.
W drugim rzędzie Müller w Auto Unionie, Caracciola w Mercedesie i Hasse w kolejnym aucie z Zwickau. Caracciola w ogóle nie wysilił się podczas treningów kwalifikacyjnych, uznając, że lepiej oszczędzić siły na prawdziwą walkę podczas wyścigu. W trzecim rzędzie znaleźli się najlepsi Brytyjczycy, Raymond Mays i Earl Howe, oraz Maserati egzotycznego księcia. Rosemeyer, jak zwykle wyluzowany i beztroski, żartował sobie z kolegami, zaś von Brauchitsch, spięty i nerwowy, nie mógł doczekać się startu.
cdn.