Ukraińcy pochwalili się w mediach społecznościowych na kanale Ukrainian Front polską armatohaubicą Krab, która zniosła atak rosyjskiego drona kamikadze Lancet-3. Wprawdzie pojazd został uszkodzony, ale niezbyt poważnie. Poza tym zamontowany na nim pancerz przeciwdronowy najprawdopodobniej uratował przed śmiercią żołnierzy, którzy byli w środku. Chodzi o specjalną siatkę rozpiętą wokół wozu, która sprawia, że rozpędzony dron zbyt wcześnie detonuje ładunek.
Ukraiński wpis skomentował polski specjalista od budowy pancerzy pasywnych. Piotr Zbies, który jest doktorantem krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, napisał na portalu X (dawny Twitter), że armatohaubica nie do końca przetrwała atak, bo na opublikowanym zdjęciu widać pojedynczy kanał penetracyjny. Wprawdzie jest niewielki, ale to znaczy, że dron przebił pancerz Kraba. Można założyć, że żołnierzom pomogła zarówno siatka, jak i szczęście (dron trafił pojazd pod stosunkowo bezpiecznym kątem), ale bez dodatkowej osłony sytuacja mogłaby skończyć się znacznie gorzej.
W każdym razie Krab nie spłonął i prawdopodobnie po remoncie będzie mógł wrócić do czynnej służby na froncie. To potwierdza pozytywną opinię Ukraińców na temat tego polskiego sprzętu. Wojskowi naszych sąsiadów twierdzą, że polska armatohaubica w porównaniu z rosyjskim odpowiednikiem 2S1 Goździk, jest jak Mercedes w zestawieniu z Ładą. Ukraińcy mówią, że lufy Krabów są bardzo wysokiej jakości, bo wytrzymują nawet trzykrotnie większe przebiegi od obiecanych przez producenta.
Teoretycznie po przekroczeniu 1500 strzałów powinna nastąpić wymiana lufy. Tymczasem polskie Kraby podobno utrzymują celność znacznie dłużej. Kolejną zaletą ma być ręczna obsługa armatohaubicy, która zmniejsza jej awaryjność. Może być w tym trochę wojennej propagandy, ale również dużo prawdy. Większość opinii na temat Krabów jest przychylna krajowej konstrukcji, ale to w Ukrainie armatohaubica sprawdziła się po raz pierwszy w warunkach realnej wojny.
Podobno Ukraińcy mają ponad 50 egzemplarzy polskich armatohaubic Krab, aczkolwiek nie są to oficjalne informacje. Pierwszy dywizjon Krabów (18 sztuk) został przekazany Siłom Zbrojnym Ukrainy przez polską armię już w maju 2022 roku w ramach pomocy militarnej. Mówi się, że od tego czasu na front trafiły dwie kolejne. To by oznaczało, że w ukraińskiej armii służą już 54 sztuki tych armatohaubic, a Ukraina zamówiła kolejnych 56 sztuk, już za pieniądze. Jeśli to prawda, Siły Zbrojne Ukrainy są największym odbiorcą tego sprzętu wojskowego na świecie, bo mają więcej Krabów niż nawet polska armia.
Większość przekazanych Krabów została skierowana do walk na froncie w Donbasie. Do tej pory potwierdzono zniszczenie 15 z nich oraz uszkodzenie trzech kolejnych. Najnowszym jest egzemplarz zaatakowany przez drona kamikadze, który można oglądać na zamieszczonych w portalu X zdjęciach.
Projest AHS Krab narodził się w latach 90., kiedy polska armia musiała dostosować sprzęt i uzbrojenie do standardów NATO. W wersji produkcyjnej samobieżna armatohaubica składa się z produkowanego na licencji brytyjskiego systemu wieżowego AS90/52 Braveheart oraz podwozia K9 Thunder koreańskiej firmy Hanwha Defense w spolonizowanej wersji. Prototyp polskiego podwozia UPG-NG miał tyle wad, że został zastąpiony koreańskim po przeprowadzeniu testów.
AHS Krab ma ośmiocylindrowy silnik Diesla o mocy 1000 KM, amerykańską automatyczną przekładnię Allison i hydro-pneumatyczne zawieszenie kół na wahaczach. Działo zaprojektowane przez Brytyjczyków jest kalibru 155 o maksymalnej szybkostrzelności (w trybie seryjnym) trzech strzałów na dziesięć sekund. Towarzyszy mu wielkokalibrowy karabin maszynowy WKM-B. Polska armatohaubica Krab to naprawdę nowoczesny sprzęt. Potwierdzeniem dobrego projektu i wysokiej jakości jego wykonania jest skuteczność w warunkach bojowych.