Podobno kwestia oficjalnego oświadczenia i potwierdzenia to tylko kwestia czasu. I to nie dni, a nawet godzin. Media zajmujące się motorsportem nie mają już żadnych wątpliwości. Lewis Hamilton w sezonie 2025 będzie reprezentował barwy Ferrari. Jego zespołowym kolegą ma być Charles Leclerc. To oznacza, że fotel w Scuderii straciłby Carlos Sainz, a 3/4 stawki będzie sobie ostrzyć zęby na miejsce w bolidzie Mercedesa. Bez przesady można powiedzieć, że świat Formuły 1 właśnie się zatrząsł.
Tak naprawdę ten temat pojawiał się już od jakiegoś czasu, ale raczej w formie plotek. Kibice zastanawiali się, jak Lewis Hamilton poradziłby sobie w najsłynniejszym zespole w całej Formule 1. Czy, mimo wieku, siedmiokrotny mistrz świata nawiązałbym do swoich najlepszych czasów, a w znajdujące się w permanentnym kryzysie od wielu lat Ferrari tchnąłby nowe życie. Byłoby to nie lada wyzwanie dla Brytyjczyka. Chyba okazało się, że wcale nie były to plotki...
Formuła 1 zatrzęsła się rano dzisiaj 1 lutego, ale że coś się kroi kibice mogli się spodziewać już dzień wcześniej. Dziennikarz Will Buxton. Na portalu X zapowiedział, że do końca tego tygodnia w F1 wydarzy się coś wielkiego. Dzisiaj sensacyjny transfer do Ferrari zaczęły potwierdzać kolejne osoby. M.in. piszący dla Motorsportu Adam Cooper. O przenosinach Hamiltona do Maranello jako pewnych piszą także BBC, Sky Sports u wiele innych uznanych serwisów, które mają swoje źródła w świecie Formuły 1.
BBC podaje, że 1 lutego o 15:00 dojdzie do spotkania Toto Wolffa, Jamesa Allisona i wszystkich pracowników Mercedesa. To na nim szef zespołu ma poinformować zespół o decyzji ich lidera.
Wciąż trochę nie dowierzamy i stawiamy duży znak zapytania, ale ten transfer oznaczałby ogromne zmiany dla całej Formuły 1. Fotel w Mercedesie to marzenie każdego kierowcy. Pewnie poza Maxem Verstappenem, choć i takie plotki się pojawiały, że najwięksi rywale Red Bulla nieśmiało sondują środowisko Holendra. Kiedyś pewnie będzie chciał zmienić zespół, ale raczej nie w 2025 r.
Nawet, jeśli po okresie totalnej dominacji Mercedes wybrał złą drogę rozwoju bolidu i w ostatnich sezonach musi zacięcie walczyć, żeby w ogóle zakręcić się wokół podium, to wciąż jest potęgą w Formule 1. Mercedes miał w zeszłym sezonie wolny i kapryśny bolid, a i tak pokonał w klasyfikacji szybsze Ferrari i McLarena, a Hamilton bardzo długo zagrażał drugiemu miejscu Sergio Pereza. Kibiców może cieszyć, że Toto Wolff i spółka nie odpuszczali i robili wszystko, żeby odzyskać formę.
Dlatego o miejsce u boku Russella na pewno kierowcy stoczą nie lada walkę. Nie mamy pojęcia, jaką strategię obierze sam Mercedes. Da fotel młodemu kierowcy ze swojej akademii, sięgnie po kogoś z dużo słabszego zespołu, kto pokazał ostatnio prędkość (np. Alex Albon) czy sięgnie głęboko do kieszeni i zakontraktuje jakąś gwiazdę wielkiego formatu?
Nieznany pozostaje też los Carlosa Sainza, który może nie błyszczy na torze jak największe nazwiska, ale jest bardzo porządnym kierowcą, który potrafi pojechać naprawdę dobry wyścig. Jedno jest pewne. Jeśli Lewis Hamilton naprawdę skorzysta z furtki w swoim kontrakcie 1+1 i ten sezon przejedzie jeszcze w Mercedesie, a od 2025 r. założy czerwony kombinezon to... czeka nas wielkie show. Formułą 1 zarządzają teraz Amerykanie, a kto jak to, ale oni potrafią zrobić szum wokół swojego produktu.