Pikap zderzył się z radiowozem. Zamiast ratować ofiary, policjanci zaczęli strzelać [WIDEO]

Kierowca potężnego pikapa forda najpierw potrącił krewną, potem uciekł z miejsca zdarzenia, a na końcu staranował policyjnego SUV-a. Policja zaczęła kanonadę w środku miasta, a przerażeni świadkowie chowali się za autami. Tak wyglądał styczniowy dzień w Dayton.

Wydarzenie z amerykańskiego miasta Dayton w Ohio wygląda jak scena z filmu akcji, ale nakręcił ją 8 stycznia jeden z przypadkowych świadków policyjnej interwencji. Autor siedział w swoim samochodzie i czekał na włączenie się zielonego światła, kiedy usłyszał policyjne syreny. Trudno uwierzyć w to, co się wydarzyło później.

Zobacz wideo Zderzenie dwóch aut w Lublinie. Policja opublikowała nagranie ku przestrodze

Właściciel pikapa przyjechał z Florydy odwiedzić krewną. Potem ją potrącił i uciekł

W stronę skrzyżowania ulic pędził biały pikap o potężnych rozmiarach, nawet jak na amerykańskie standardy. To był ford 550 super duty z podwójną kabiną (tzw. crew cab), półciężarowy samochód, który w zależności od wersji może ważyć nawet cztery tony. Jednocześnie z obu stron ulicy nadjeżdżały radiowozy na sygnale. Kierowca pikapa zorientował się, że jest w potrzasku i wtedy postanowił zderzyć się czołowo z jednym z nich, albo po prostu stracił panowanie nad autem.

Niezależnie od tego, czy wypadek został spowodowany przez niego z premedytacją, efekt wyglądał przerażająco. Półciężarówka dosłownie wjechała na dach policyjnego SUV-a i oba auta zatrzymały się w kłębach kurzu. Autor nagrania był wyraźnie zszokowany tym wydarzeniem, ale gdy po chwili usłyszał kanonadę, jego zdziwienie zmieniło się w przerażenie. Błyskawicznie wysiadł z kabiny i ukrył się za swoim autem. Inni kierowcy zrobili to samo. Co wydarzyło się w Ohio?

 

Dlaczego policja otworzyła ogień do pikapa po wypadku? Kierowca groził bronią

Nieco później policja zdała mediom relację z tego wydarzenia, a nawet udostępniło filmy z kamery innego radiowozu. Kierowcą białego forda był 54-letni mieszkaniec Florydy James Skirvin, który przyjechał w odwiedziny do rodziny żyjącej w przyczepie na kempingu w dzielnicy Trotwood miasta Dayton. W trakcie rozmowy pokłócił się z krewną i potrącił ja swoim autem, a poszkodowana wezwała policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, właściciel pikapa ruszył do ucieczki, a na pożegnanie wycelował przez otwartą szybę w stronę policji długą broń. Dalszy rozwój sytuacji znamy.

To dlatego policjanci po zderzeniu ostrzelali pogniecione auta, zamiast ratować ewentualnych poszkodowanych w wypadku. Wiedzieli, że jego sprawca jest uzbrojony oraz agresywny i przede wszystkim chcieli go zneutralizować. Biorąc pod uwagę okoliczności, sytuacja zakończyła się zaskakująco niegroźnie dla większości uczestników. Kierowca pikapa i policjant z radiowozu, który wziął udział w zderzeniu, zostali odwiezieni do szpitala z obrażeniami niezagrażającymi życiu. Również krewna właściciela białego forda nie została poważnie ranna w wyniku potrącenia. Za to sprawca tych wszystkich zdarzeń został dwukrotnie ranny: najpierw w wyniku zderzenia, a potem w efekcie policyjnego ostrzału. Kiedy tylko poczuje się lepiej, z pewnością usłyszy poważne zarzuty. Amerykański wymiar sprawiedliwości jest w takich przypadkach bezlitosny.

Całe zdarzenie wywołało sporą dyskusję w mediach społecznościowych. Teraz Amerykanie zastanawiają się, czy policja powinna od razu strzelać do auta, tym bardziej że w radiowozie, który znalazł się pod nim, wciąż był uwięziony inny funkcjonariusz. Niektórzy dodatkowo uważają, że prywatnym osobom powinno zabronić się rejestracji tak potężnych samochodów, jak ford f-550 super duty. Jeszcze inni domagają się instalacji w autach zdalnych wyłączników, które w awaryjnej sytuacji pozwolą policji unieruchomić każdy samochód. To całkiem realna perspektywa. Administracja w USA ma plan wprowadzić takie rozwiązanie już w 2026 roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.