Czy wybieracie się na narty do Czech, albo zamierzacie przejeżdżać przez ten kraj? Jeśli tak, to baczniej zwracajcie uwagę na prędkościomierz i sygnalizację świetlną, a już tym bardziej nie wchodźcie w dyskusje z policjantami. Od 1 stycznia nasi południowy sąsiedzi zrewolucjonizowali swój taryfikator mandatów. W niektórych przypadkach Czesi dorównali do wysokości polskich kar, ale są też wykroczenia, w których mocno nas przebili.
Kary wzrosły tak drastycznie, że przed wyprawą do Czech ostrzega nawet niemiecki ADAC. Najbardziej znaczące podwyżki dotyczą dwóch wykroczeń. Pierwsze to przekroczenia prędkości. Tu za spektakularne łamanie ograniczeń, czyli jazdę o ponad 50 km/h za szybko poza miastem lub o 40 km/h w mieście, zapłacimy od 1 stycznia 2024 roku już 25 tys. koron czeskich (ok. 4,5 tys. zł). Oznacza to pięciokrotny wzrost kary. Co prawda w Polsce, przy recydywie, kara za to przekroczenie może wynieść nawet 5 tys. zł. Z drugiej strony kierowca przyłapany na takim wykroczeniu po raz pierwszy zapłaci blisko dwukrotnie mniej niż w Czechach, czyli 2,5 tys. zł.
Identyczna kara grozi także, za przejechanie na czerwonym świetle. Kierowcy dostaną mandat 25 tys. koron czeskich, czyli 4,5 tys. zł (wcześniej było 5 tys. koron/ 900 zł). Jeśli jednak przy tym wykroczeniu spowodują kolizję lub wypadek, kara zostanie podwojona do 50 tys. koron, czyli już 9 tys. zł. Zresztą system podwajania stawek dotyczy wszystkich wykroczeń w czeskim taryfikatorze. Dla porównania w Polsce recydywa stosowana jest wyłącznie do najpoważniejszych wykroczeń drogowych.
Jednak w najnowszym taryfikatorze, Czesi najwyższą karę przewidzieli za odmowę poddania się badaniu alkomatem. Choć za jazdę po pijanemu grozi tam mandat taki sam, jak za poważne przekroczeni prędkości lub przejazd na czerwonym świetle, czyli 25 tys. koron czeskich, to już odmowa badania podczas kontroli oznacza trzykrotnie wyższą grzywnę - 75 tys koron (ok. 13 tys. zł).
Oto przykładowe mandaty z nowego czeskiego taryfikatora: