Motoryzacyjne ciekawostki znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Do amerykańskiego serwisu Nissana trafił model Rogue z roku 2011. Prośba klientki? Proszę zrobić tak, żeby samochód pojeździł jeszcze chociaż tydzień. Dłużej auto nie będzie potrzebne. Samo zlecenie być może tak mocno nie zdziwiło mechaników. Przynajmniej nie tak mocno, jak stan pojazdu. Ten był dosłownie tragiczny.
"Przyjemność" serwisowania tego Nissana Rogue przypadła użytkownikowi TikToka o nazwie Dracnaphobia. A jego oczom ukazał się SUV, który przeszedł jakieś zdarzenie drogowe. Nie miał bowiem zderzaka czy generalnie pasa przedniego. Widać było pogiętą chłodnicę i pourywane podłużnice. A to dopiero początek długiej listy. Klosze lamp zaszły szadzią, błotniki były pogięte, a opony praktycznie łyse. Prawie nie miały bieżnika. Prawie widać było drutówkę zatopioną w gumie.
Ciekawostka pojawia się też w kabinie pasażerskiej. Tam miejsce po poduszce powietrznej – która pewnie wystrzeliła w czasie zdarzenia – zostało zaklejone czarną taśmą. A pikanterii sprawie dodaje fakt, że choć Nissan ma 12 lat, pokonał do tej pory nieco ponad 215 tys. km. Przebieg nie jest zatem zbyt duży, a samochód de facto nadaje się wyłącznie na złom.
Czy udało się spełnić prośbę klientki? Niestety nie. Bo choć jej wydawało się, że wystarczy montaż nowego akumulatora, to akurat prawdą nie było. Bateria niewiele zmieniła. Bo mechanicy przeprowadzili próbę kompresji silnika. I ta pokazała naprawdę słaby wynik. Diagnoza była zatem bezlitosna. Silnik nadaje się tylko do wymiany. Właścicielka Nissana Rogue nie była pocieszona. Przyjęła jednak werdykt mechaników z godnością. Zleciła odholowanie auta. Nie do końca wiadomo jednak gdzie. Być może na złom?
Nissan Rogue był wyposażany w 2,5-litrowy silnik benzynowy. 4-cylindrowa jednostka w stanie fabrycznym oferowała 172 konie mechaniczne. Moment obrotowy benzyniaka sięga 237 Nm.