Kierowca ukradł choinkę z dachu innego auta. Poszkodowany to Jezus [WIDEO]

Przedsiębiorczy Kalifornijczyk, zamiast kupować własną choinkę na święta, ukradł ją z dachu samochodu stojącego na parkingu. Jej właściciel ma na imię Jezus (hiszp. Jesus), więc sprawa może mieć drugie dno.

Mówi się, że Ameryka to kraj możliwości, a właściciel SUV-a potraktował tę maksymę dosłownie. Kiedy zobaczył na parkingu pod supermarketem w San Mateo w Kalifornii, choinkę przywiązaną do dachu innego auta, nie mógł przepuścić takiej okazji. Co zrobił kierowca kosztującego co najmniej 75 tys. dolarów infiniti qx80? Incydent wydarzył się 1 grudnia po południu.

Zobacz wideo

Więcej wiadomości o nietypowych zdarzeniach drogowych przeczytasz na Gazeta.pl

Kierowca infiniti zatrzymał się obok hondy cr-v. Już zaczął wyjeżdżać z miejsca parkingowego, kiedy jego uwagę zwróciło okazałe drzewko na dachu auta stojącego obok. Można się domyślić, jaki proces myślowy zaszedł wtedy w jego głowie, ale perspektywa darmowej choinki okazała się z byt kusząca. Dlatego wrócił na miejsce obok hondy cr-v. Następnie przez kilka minut pracowicie zdejmował kosztujące mniej niż 100 dolarów świąteczne drzewko z jej dachu. Później z trudem upchnął je w bagażniku własnego japońskiego auta. Całą sytuację nagrały przemysłowe kamery, więc sprawa się na tym nie zakończyła.

Po pierwsze została zgłoszona na policję przez ochronę supermarketu. Po drugie sytuacja ma tak dziwny kontekst, że wzbudziła spore kontrowersje w mediach społecznościowych, a wtedy tematem zajęła się lokalna telewizja. Stacje: ABC 7 News, Fox 11 News i NBC Bay Area wyemitowały reportaże na temat zuchwałej kradzieży choinki. Podsumujmy fakty: właściciel luksusowego SUV-a z narażeniem godności kradnie niewiele wartą choinkę, a to wszystko dzieje się przed Świętami Bożego Narodzenia, które kojarzą się z dawaniem, a nie zabieraniem. To nie wszystko, bo wkrótce później okazało się, że sytuacja jest jeszcze dziwniejsza, niż się początkowo wydawało.

Ludzie zaczęli pomstować na bezczelnego kierowcę i zastanawiać się, dokąd zmierza ten świat? Zaczęli porównywać go do bohatera książek i filmów dla dzieci: Grincha, który psuł święta Bożego Narodzenia mieszkańcom Ktosiowa. Niewiele osób wie, że ten antybohater  narodził się jeszcze w latach 50. XX wieku w głowie pisarza książek dla dzieci Theodora Seussa Geisela, znanego pod pseudonimem "Dr. Seuss".

 

Co ciekawe, najmniejsze pretensje do złodzieja miał sam właściciel skradzionej choinki. Przedstawiciel komendy policji w San Mateo powiedział dziennikarzowi ABC 7 News, że świeżo upieczony nabywca drzewka zaparkował, bo załatwiał jakieś sprawunki w okolicy. Natomiast reporter NBC Bay Area dodał, że właściciel choinki zrezygnował z wnoszenia oskarżenia. Nie wiadomo, czy to ma jakikolwiek ze sprawą, ale kierowca Hondy ma na imię Jesus. To całkiem popularne imię wśród latynoamerykańskiej społeczności żyjącej w Kalifornii, ale w zaistniałym kontekście brzmi wyjątkowo dwuznacznie. Dlatego wszyscy, włącznie z lokalną policją, zaczęli się zastanawiać, czy sprawa ma drugie dno.

Niektórzy podejrzewają, że cała sprawa to "prank", czyli psikus robiony na potrzeby internetu. To by tłumaczyło tajemnicze okoliczności zdarzenia, imię poszkodowanego oraz jego niechęć do zgłaszania sprawy na policję. Być może kierowca hondy uznał, że szansa wykrycia sprawcy tego banalnego przestępstwa jest tak znikoma, że nie warto zawracać sobie głowy. A może po prostu ma dobre serce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.