Potrąciła własnego syna, kiedy chciała go uratować przed uzbrojonymi łobuzami

Opis tego zdarzenia brzmi trochę jak scenariusz filmu akcji. Młodzieniec z bronią zaatakował 12-latka. Poszkodowany wezwał zatem na pomoc matkę. Ta pojawiła się na miejscu prawie natychmiast. I postanowiła... przejechać łobuza samochodem. Potem było już tylko gorzej.

O nieoczekiwanych wydarzeniach drogowych opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Z opisem tego zdarzenia jest jak z filmami Alfreda Hitchcocka. Na początku pojawia się trzęsienie ziemi, a później jest już tylko gorzej. 12-latek z Miami zgubił plecak. Postanowił się zatem udać w jego poszukiwaniu w stronę szkoły, do której uczęszczał. To nie skończyło się jednak dobrze, ani dla niego, ani dla jego matki.

Zobacz wideo

12-latek został zaatakowany. Matka postanowiła potrącić sprawców

Kolejny punkt historii jest już mrożący krew w żyłach. Otóż 33-letnia mieszkanka Florydy odebrała telefon od swojego 12-letniego syna. W czasie rozmowy dziecko poprosiło matkę o pomoc. Powiedziało, że zostało zaatakowane przez młodocianych napastników, przy czym jeden z nich dysponuje bronią.

Kobieta niewiele myśląc, wsiadła do Toyoty RAV4 i niezwłocznie pojechała na miejsce wskazane przez syna. Tam dostrzegła grupę osób. Jak postanowiła odgonić oprychów od swojego dziecka? Wybrała chyba najgorsze z możliwych rozwiązań. Postanowiła... przejechać ich samochodem. Niestety, zamiast potrącić młodzieńców atakujących jej dziecko, potrąciła syna. Całe szczęście niegroźnie. Młody nie miał żadnych poważnych obrażeń.

Na tym sprawa się skończyła? A właśnie, że nie. Matka postanowiła się zemścić na grupie bandziorów. Wysiadła z auta, zabrała swojego syna i ruszyła w pościg za nimi. Ten skończył się dopiero pod domem młodocianych bandytów. Tam na kobietę czekała jednak już policja. Jej pojawienie się nie stanowi dobrych informacji dla 33-latki.

 

33-latka powinna zadzwonić na policję. Zareagowała instynktownie

12-latek został zabrany do szpitala. Kobieta natomiast trafiła do więzienia. Została oskarżona o "atak przy użyciu śmiercionośnej broni". Teraz decyzja dotycząca jej dalszych losów należy do sędziego. Policja w tej sprawie mówi natomiast jedno. 33-latka, zamiast samodzielnie wymierzać sprawiedliwość, powinna poprosić o pomoc stróżów prawa. Wtedy do takiego zdarzenia nigdy by nie doszło i kobieta nie musiałaby trafić przed sąd. I choć porady policjantów brzmią rozsądnie, warto zadać sobie jedno pytanie. Czy matka, otrzymująca od swojego dziecka telefon o tak dramatycznej treści, była w stanie racjonalnie myśleć? No właśnie...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.