Drogowe ciekawostki znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Do przedziwnego zdarzenia doszło w Stanach Zjednoczonych na granicy z Kanadą. Do przejścia granicznego poprowadzonego przez tzw. tęczowy most zbliżył się samochód osobowy i eksplodował. Tak, napisałem w tytule o tym, że eksplodował w powietrzu. To jednak wcale nie wynik błędu, a opisu sytuacji.
Jeden ze świadków tak opowiadał o zdarzeniu. Mówił o tym, że dostrzegł samochód osobowy zbliżający się z ogromną prędkością do przejścia granicznego po stronie amerykańskiej. Według relacji mężczyzny pojazd mógł jechać nawet 250 km/h. Bezpośrednio przed samym przejściem wykonał manewr omijania innego auta, wjechał na betonowy płot okalający przejście, wzniósł się w powietrze, uderzył w część elewacyjną i... wybuchł. Nagle pojawiła się kula ognia.
W wyniku zdarzenia śmierć poniosły dwie osoby. Są to pasażerowie samochodu. Żaden z pracowników przejścia czy żadna z osób przekraczających granicę nie odniosła żadnych obrażeń.
Z uwagi na fakt, że zdarzenie miało miejsce w bezpośredniej bliskości przejścia granicznego, do akcji wyjaśniającej sprawę włączyło się FBI. Agenci natychmiast podjęli decyzję o zamknięciu tego przejścia i trzech kolejnych znajdujących się w okolicy. Co wiadomo na temat tej sprawy obecnie? Nie są jeszcze znane przyczyny takiego zachowania kierowcy. Ze wstępnych ustaleń agentów FBI wynika jednak, że wybuch samochodu nie był wynikiem działalności terrorystycznej i nie wynika z wybuchu bomby.
Pojazd prawdopodobnie doznał samozapłonu pod wpływem prędkości i siły uderzenia. I to akurat dziwić nie może. Po zdarzeniu z samochodu został głównie silnik i seria drobnych fragmentów karoserii porozrzucanych po terenie przejścia granicznego.