"Skandaliczne". Jest decyzja ws. odszkodowania dla rodziny zmarłych w wypadku na A1

Mijają dwa miesiące od tragicznego wypadku na A1, w którym to w makabryczny sposób zginęła trzyosobowa rodzina. Okazuje się, że ubezpieczyciel nie zgadza się na wypłatę odszkodowania z polisy OC sprawcy dla rodziny zmarłych. W uzasadnieniu decyzji stwierdzono, że należy wykazać winę sprawcy, co na ten moment nie jest możliwe. Łukasz Kowalski, pełnomocnik rodziny, uważa, że takie uzasadnienie jest "skandaliczne".

Przypomnijmy, do tragicznego wypadku doszło 16 września ok. godz. 19.30 na autostradzie A1 w Sierosławiu (okolice Piotrkowa Trybunalskiego). Rozpędzone BMW uderzyło w tył Kii, którą podróżowała trzyosobowa rodzina, w tym pięcioletni chłopiec. Auto wjechało w barierki, a następnie zaczęło płonąć. Cała trójka zginęła na miejscu. Początkowo twierdzono, że do zdarzenia doszło z niewyjaśnionych przyczyn, jednak wkrótce, w głównej mierze dzięki staraniom internautów, udało się ustalić, że do wypadku doszło za sprawą Sebastiana M, który prowadził niemieckiego sedana. Wkrótce rodzina zmarłych zwróciła się do ubezpieczyciela o wypłatę zadośćuczynienia. Jak się okazuje, ich wniosek został odrzucony. Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Zobacz wideo

Ubezpieczyciel odmawia wypłaty odszkodowania. Przedstawiciel rodzin: Skandaliczne

Mecenas Łukasz Kowalski, reprezentujący rodzinę zmarłego kierowcy, wystąpił do towarzystwa ubezpieczeniowego o wypłatę zadośćuczynienia. Jak przekazał redakcji TVN24 - "W takim zakresie, jak to było możliwe, załączyłem dokumenty z akt postępowania przygotowawczego. Przekazałem to, co mogłem ujawnić, co wydawało mi się dla ubezpieczyciela najbardziej istotne, a więc wykluczenie sprawstwa kierowcy samochodu KIA (którym jechała tragicznie zmarła rodzina - dop.red.)". 14 listopada wpłynęła odpowiedź od ubezpieczyciela.

Jak wynika z pisma, pieniądze z polisy OC kierowcy BMW nie będą wypłacone rodzinie. W ocenie prawnika, uzasadnienie takiej decyzji jest skandaliczne -  "Uzasadnienie, które otrzymałem, jest nie tylko lakoniczne i mało empatyczne, ale wręcz skandaliczne". Dziennikarze TVN24 dotarli do dokumentu, w którym to ubezpieczyciel stwierdził, że w sprawie wypadków komunikacyjnych obowiązuje "odpowiedzialność cywilna na zasadzie winy". Należy więc wykazać, że wskazany sprawca ponosi winę za spowodowanie szkody, a tego jak na razie udowodnić się nie da.

Jak stwierdzono w piśmie - "Trzeba (...) wykazać, jaka była przyczyna wypadku i kto dopuścił się naruszenia bezpieczeństwa. Jeśli z konkretnych okoliczności zdarzenia wynika, iż nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji, roszczenia zostają oddalone". Zdaniem przedstawicieli biura prasowego ubezpieczyciela kluczowy jest prawomocny wyrok sądu, zeznania świadków lub opinia biegłego. Można również wystąpić do prokuratury o wgląd w akta śledztwa, ale w ocenie biura śledczy nie zawsze wyrażają na to zgodę. Jak jednak zapewniono "w momencie, gdy Towarzystwo otrzyma dokumenty potwierdzające wyłączną winę wskazanego sprawcy, wznowi postępowanie likwidacyjne i wypłaci odszkodowanie". Rodzina nie będzie musiała więc ponownie składać wniosku o wypłatę zadośćuczynienia.

Prawnik rodziny nie zgadza się z takim stanowiskiem - "Mówimy o jednym z najgłośniejszych wypadków ostatnich lat. Sprawcy zostały zaocznie przedstawione zarzuty, prokuratura otwarcie informuje o tym, jakie są ustalenia. Trudno zatem zrozumieć postawę ubezpieczyciela". Mecenas Kowalski zapowiedział, że będzie odwoływać się od decyzji firmy. Rozważa również złożenie skargi do Rzecznika Finansowego.

Więcej o: