Na łamach Rzeczypospolitej pojawił się wywiad z ppłk. Justyną Balik z Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji. Porusza on m.in. kwestię procedowanego właśnie rozporządzenia dotyczącego ćwiczeń wojskowych. I plany są szeroko zakrojone. Mówią nawet o 200 tys. osób, które w przyszłym roku pojawią się w koszarach. Co ważne, nawet 3 tys. z nich to takie, które nie mają za sobą żadnego przeszkolenia wojskowego.
Kluczowym pojęciem w kontekście motoryzacji są osoby bez przeszkolenia wojskowego. Armia, wzywając do koszar, skupi się na tych osobach, które posiadają szczególne kwalifikacje i umiejętności przydatne dla Sił Zbrojnych RP. A czołowe miejsce na tej liście zajmuje prawo jazdy kat. C i D. Poza tym wzywani mogą być informatycy, lekarze, weterynarze czy logistycy.
Wojsko upatrzyło sobie kierowców nie tylko wśród osób bez szkolenia wojskowego. Identyczna praktyka ma dotyczyć osób z tzw. pasywnej rezerwy. Mowa o ludziach o uregulowanym stosunku do służby wojskowej. W tym jednak przypadku armia chętnie "spotka się" nie tylko z kierowcami, ale także np. mechanikami samochodowymi. Przy czym rezerwista nie może mieć więcej niż 55 lat. Po tym wieku na ćwiczenia wzywany już nie będzie.
Pierwsze informacje nie wyglądają optymistycznie. Czy jest coś, co może uspokoić nastroje? Tak naprawdę trzy informacje.
Na koniec jeszcze jedna kwestia. Jak właściwie wygląda wezwanie na takie ćwiczenia? Na adres zameldowania osoba taka dostanie list. Ten powinien przyjść mniej więcej na dwa tygodnie przed terminem stawienia się w wybranej jednostce wojskowej. W liście pojawi się informacja o konieczności stawiennictwa w centrum rekrutacyjnym. To tam wezwany dostanie przydział na konkretny poligon. Udziału w ćwiczeniach można odmówić. Tyle że możliwość taka musi być powodowana sytuacją zdrowotną. Oczywiście wojsko nie będzie wierzyć wezwanym na słowo. Osoba taka dostanie skierowanie do rejonowej komisji lekarskiej. Ta potwierdzi lub nie potwierdzi istnienie przeciwwskazań medycznych.