Muzeum Suzuki jest ukryte w mateczniku firmy, japońskim mieście Hamamatsu w prefekturze Shizuoka. Tam znajdują się biura oraz jedna z pięciu japońskich fabryk koncernu Suzuki Motor Corporation. Wystawa zajmuje raptem trzy piętra, z których tylko jedno jest szczelnie zapełnione samochodami oraz motocyklami. Zwiedzanie nie zajmie dużo czasu, ale zobaczymy tam wyjątkowe maszyny i poznamy początki historii Suzuki. Dodatkowo można obejrzeć sporo ciekawych modeli na dwóch i czterech kołach, które budzą sentyment. Niektóre są teraz ikonami japońskiej motoryzacji.
Więcej interesujących artykułów o motoryzacji przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Michio Suzuki założył w 1909 roku w nadmorskiej wiosce Hamamatsu firmę Suzuki Loom Works, która produkowała maszyny tkackie. Biznes rozkręcał się dynamicznie, bo urządzenia przypadły do gustu twórcom jedwabnych tkanin, a w Japonii to bardzo duża gałąź przemysłu. W 1929 r. Michio Suzuki wynalazł nowy rodzaj takich maszyn i zaczął je nawet eksportować za granicę.
Mimo sukcesu właściciel firmy chciał zdywersyfikować swoją działalność, a swój wzrok skierował na rodzący się japoński przemysł motoryzacyjny. Suzuki nawet opracował kilka prototypów aut. Miały innowacyjną konstrukcję: 4-suwowy, 4-cylindrowy silnik chłodzony cieczą wykonany częściowo ze stopów aluminium, tak samo jak obudowa skrzyni biegów. Niestety plany przekreśliło zaangażowanie Japonii w II Wojnę Światową.
Do konstruowania samochodów producent wrócił dopiero w 1955 roku, bo japońskie powojenne władze uznały, że cywilne auta nie są Japończykom potrzebne w ciężkich czasach. Wcześniej, w 1952 r. Suzuki opracowało jednoślad, który de facto był rowerem z silnikiem o pojemności 36 cm3 i mocy 1 KM. Pierwszy pojazd tej marki nazywał się Power Free. Od początku sprzedawał się dobrze.
Natomiast pierwsze auto, a właściwie autko nosiło adekwatną nazwę Suzulight. Miało przedni napęd, niezależne zawieszenie wszystkich kół i zębatkowy układ kierowniczy. Całkiem nieźle jak na 1955 rok. Oba pojazdy można podziwiać w Hamamatsu, tak samo jak wiele późniejszych ciekawych modeli samochodów i motocykli.
Wśród czterokołowców warto zwrócić uwagę przede wszystkim na urocze małe dostawczaki Suzulight Carry z lat 60. (protoplastów popularnego Suzuki Carry) i modele Fronte o bardziej sportowym charakterze. Jednym z nich, Fronte 360SS wielki kierowca Stirling Moss pokonał włoską Autostradę Słońca wiodącą z Mediolanu do Neapolu ze średnią prędkością 122,4 km/h. Mało kto wie, że Suzuki wzięło się za elektryfikację już w 1970 r. prezentując na wystawie EXPO w Osace prototyp Suzuki Carry Van L40V z napędem na prąd. Samochód miał akumulatory popularnej do tej pory marki Yuasa.
Na wystawie nie mogło zabraknąć również całej linii Suzuki Jimny, poczynając od pierwszej generacji tego modelu, LJ10 z 1970 roku. Jest też Suzuki Mighty Boy z lat 80. o zabawnej nazwie i przedziwnym nadwoziu (osobowy kei car typu pikap), sportowe Alto Works RS-R z 1987 r., Vitara z podpisem samego Eltona Johna i hybrydowy mikrosamochód Suzuki Twin z 2003 r.
Suzuki zawsze robiło skromne auta oraz imponujące motocykle. Wystawa oczywiście odzwierciedla te proporcje. Tak naprawdę to dla jednośladów zwiedzałem muzeum japońskiej marki. Można w nim podziwiać nie tylko legendarne modele: GSX-R, Katana i Hayabusa (są aż trzy sztuki), ale i wiele innych: Intrudera VS750 ociekającego chromem w gołębim niebieskim kolorze, pierwszy UJM Suzuki, czyli naked bike GS750, serię małych kultowych motocykli Van Van.
Są też poczciwe "gienki" (seria GN), potężne turystyczne GV1400 LXE Cavalcade (konkurent Hondy Gold Wing), mniej znane Suzuki RG Gamma i RG400 Walter Wolf Racing, wyjątkowe retrofuturystyczne Suzuki SW-1 z silnikiem o poj. 249 cm3, wyścigowe RGV500 Lambda, którym Kevin Schwantz wygrał dla Suzuki pierwsze GP, a nawet motocykle z turbosprężarką (Suzuki XN85) lub z silnikiem Wankla tej marki — Suzuki RE-5 projektu Giugiaro.
Każdy fan motocykli będzie usatysfakcjonowany po obejrzeniu tej części ekspozycji. Pewnie nie namówię nikogo na wycieczkę do Japonii wyłącznie w tym celu, ale jeśli kiedykolwiek zbłądzicie w okolice Hamamatsu, koniecznie zróbcie przystanek w muzeum Suzuki, w które pachnie jedwabiem, smarem i benzyną. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Suzuki Motor Poland Sp. z o.o. Producent nie miał wglądu w treść artykułu.