Nowy podatek dla kierowców już od 2024 roku. Zaboli zwłaszcza posiadaczy starszych aut

Już wkrótce każdy właściciel auta spalinowego zapłaci dodatkową daninę. Wszystko w związku z Krajowym Planem Odbudowy. Chcąc otrzymać unijne środki, polski rząd zobowiązał się do wprowadzenia kilku proekologicznych działań, w tym wspomnianego podatku.

Wielu z nas słysząc o kolejnych "proekologicznych" pomysłach europejskich polityków momentalnie otwiera się nóż w kieszeni. Już wkrótce, bo do końca 2024 roku, każdy posiadacz auta spalinowego zapłaci dodatkowy podatek. Wszystko w związku z przyjęciem Krajowego Planu Odbudowy. By uzyskać unijne środki, Polska musi wdrożyć dodatkowe działania, które mają przyczynić się do poprawienia losu naszej planety. Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Zobacz wideo

Podatek od aut spalinowych. Od 2026 roku danina będzie pobierana co roku

Jeszcze w czerwcu ubiegłego rok rzecznik prasowy rządu, Piotr Muller obiecywał, że o żadnym takim podatku nie ma mowy. "Nie planujemy podwyższać opłat rejestracyjnych dla aut spalinowych. Chcemy obniżać opłaty i tworzyć zachęty dla samochodów niskoemisyjnych i elektrycznych" – stwierdził polityk. Jak się jednak okazuje, chcąc pozyskać unijne pieniądze, rządzący szybko zmienili nastawienie. Już 25 listopada podpisano tzw. kamienie milowe, a więc listę zobowiązań, z których Polska będzie musiała się w najbliższych latach wywiązać.

Jednym z nich jest wprowadzenie podatku od samochodów spalinowych. Od każdego właściciela pobierany zostanie podatek. Na ten moment nie wiadomo o jakiej kwocie mowa. Wszystko jednak wskazuje na to, że będzie ona uzależniona od tego, jaką normę emisji spalin spełnia nasz samochód. Rzecz jasna, najbardziej dotkliwy będzie on dla posiadaczy starszych aut. Danina zostanie wprowadzona do końca 2024 roku, a od 2026 roku będzie pobierana rok w rok. Oprócz jej wprowadzenia Polska zobowiązała się także do innych proekologicznych działań. Mowa tutaj o rozwijaniu publicznego transportu, oczywiście stawiając na pojazdy niskoemisyjne, modernizację linii kolejowych, budowę nowych obwodnic itd.

Wydaje się, że podatek nie ma na celu zachęcania kierowców do kupowania nowszych samochodów, a raczej zmusić ich czy też nakłonić do pozbycia się ich aut i postawienia na inne alternatywy. Osoby, które mogą pozwolić sobie na zakup nowego modelu, nadal należą w Polsce do mniejszości. Nie wydaje się też, żeby to się wkrótce zmieniło. Zwłaszcza że sytuacja na rynku nie wygląda zbyt optymistycznie - ceny idą w górę, inflacja za niedługo znowu zacznie wzrastać, a płace stoją w miejscu. Co więcej, kierowca kierowcy nierówny — niektórzy pokonają w ciągu roku kilkaset kilometrów, inni kilkanaście tysięcy. Opieranie się tylko na normie emisji wydaje się więc oderwane od rzeczywistości, zwłaszcza w kwestii ekologii. Chodzi tu raczej tylko o wyciągnięcie pieniędzy od obywateli.

Więcej o: