Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło we wtorek 24 października tuż po 3 w nocy. Toruńska straż pożarna otrzymała zgłoszenie o lawecie, która wprost wjechała w kamienicę mieszkalną. Pojazd znalazł się w pracowni krawieckiej przy Szosie Chełmińskiej. Na szczęście nikogo w niej wówczas nie było.
Budynek niestety uległ dużemu zniszczeniu. Pamięta on jeszcze czasy I Wojny Światowej, więc jego konstrukcja na pewno nie pomogła. Na miejsce został podstawiony autobus, w którym ewakuowani mieszkańcy mogli się tymczasowo się ogrzać. A co z dłuższym noclegiem poza kamienicą?
Miasto zapewniło nocleg sześciu osobom. Pozostali sami znaleźli schronienie np. u rodzin. Matka z trójką dzieci trafiły do hostelu, dwóch mężczyzn do schroniska
- poinformowała rzecznik prasowa toruńskiego magistratu Malwina Jeżewska.
Ale jak doszło do wypadku? Droga, po której poruszał się kierowca lawety marki volkswagen jest dość słabo oświetlona. W połączeniu z mgłą oraz wilgocią, która nawiedziła całą Polskę włącznie z Toruniem, mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem.
Nie znamy jeszcze dokładnej przyczyny, ale wymienia się próbę ominięcia sporej opony znajdującej się na środku trasy. Prawdopodobnie wypadła z przejeżdżającego wcześniej TIRa i znajdowała się tam również po nieszczęśliwym wypadku.
O równie wielkim szczęściu może zresztą mówić 29-latek, który znajdował się za kierownicą lawety. Poduszki powietrzne w jego kabinie nie zadziałały, prawdopodobnie ze względu na dość zaawansowany wiek auta. Mężczyzna w chwili uderzenia był trzeźwy. Trwa ustalanie konkretnych przyczyn zdarzenia.
Źródło: KMP w Toruniu