Nowe ceny paliw w Polsce od poniedziałku. Będzie stabilnie, ale nadal drożej

W przyszłym tygodniu każdy litr tankowanego paliwa na polskich stacjach znowu okaże się droższy. Całe szczęście mówimy o podwyżkach rzędu 8 groszy. Problemem jest zatem nie kwota, a pojawienie się nowej tendencji. I ta może się szybko nie zatrzymać.

O sytuacji na rynku paliwowym opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Po tygodniach cenowej stagnacji na stacjach paliw wyraźnie wchodzimy w okres wzrostowy. Benzyna, olej napędowy i LPG zdrożały już w tym tygodniu. Nieznacznie, ale zawsze. I w kolejnym sytuacja prawdopodobnie będzie wyglądać tak samo. Mówią o tym nowe analizy przygotowane przez serwis e-petrol.pl.

Zobacz wideo Niebezpieczny wypadek na obwodnicy Lublina. Nie popełnij tego błędu!

Ile będą kosztować paliwa w przyszłym tygodniu?

W tym tygodniu za litr benzyny 95 trzeba zapłacić w Polsce średnio 6,07 zł. Od poniedziałku kierowcy mogą jednak zobaczyć przy dystrybutorach już nawet 6,15 zł. To stanowi wzrost o kolejne 8 groszy. Olej napędowy kosztuje dziś średnio 6,14 zł. W przyszłym tygodniu cena ta podskoczy nawet do 6,22 zł. To oznacza, że ON również zdrożeje o jakieś 8 groszy. Wyższy skok cen specjaliści przewidują tylko w przypadku LPG. To dziś kosztuje średnio 3,03 zł za litr. Od poniedziałku przy dystrybutorze będzie można zobaczyć już kwotę na poziomie 3,13 zł.

Kierowcy mogą oczywiście powiedzieć, że różnica między 5,99 zł sprzed tygodnia, a 6,15 zł w przyszłym tygodniu to nadal tylko 16 groszy na litrze benzyny 95. W przypadku oleju napędowego to tylko 23 grosze na litrze. I jest w tym sporo racji. Kluczowe w tym przypadku jest jednak zwrócenie uwagi na inną rzecz. Tą jest tendencja wzrostowa, która wyraźnie zaczyna zaglądać do Polski. Czy uda się ją skutecznie zatrzymać? To pytanie, które pozostaje otwarte. Bo dużo zależy od rynku światowego. Tyle że tu niestety dobrych informacji dla kierowców nie ma.

Wzrosty cen na razie są delikatne. Mogą być jednak długotrwałe

Ropa na światowym rynku osiągnęła szczyt cenowy w okolicy drugiej połowy września. Na początku października pojawiła się tendencja spadkowa. I gdy wydawało się, że trend może zostać utrzymany, wybuchł konflikt w Izraelu. Walki izraelsko-palestyńskie z miejsca odbiły się na światowych kursach. Przez co dziś notowania ropy wróciły do wzrostów. Jej cena potrafi rosnąć z godziny na godzinę.

Tak, cenom ropy brakuje jeszcze blisko 5 dolarów do wrześniowego piku. To jednak nie oznacza, że się do niego nie zbliżą. Szczególnie że sytuacja na Bliskim Wschodzie, zamiast uspakajać się, zaczyna się raczej zaogniać. A konflikt może się okazać długotrwały. W efekcie stopniowo i drobnymi krokami sytuacja będzie musiała znaleźć odzwierciedlenie również w cenach widocznych na polskich stacjach paliw.

Więcej o: