Już nie tylko Polacy zdają sobie sprawę z problemu braku paliw na stacjach Orlenu. Także Czesi zauważyli, że rzekome awarie, o których dowiedzieli się z kartek wywieszonych na dystrybutorach m.in. na stacji w Głubczycach, są jedynie "wymówką". W końcu kto by się spodziewał, że przedwyborcze zaniżanie cen paliw poskutkuje szybkim uszczupleniem ich zapasów... Teraz jednak braki na przygranicznych stacjach Orlen próbuje ratować poprzez obniżanie cen za granicą. Więcej informacji dotyczących rynku paliw znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Jak donosi czeski "denik.cz" - "Od dłuższego czasu na stacjach benzynowych na pograniczu czesko-polskim pojawiają się anomalie cenowe". Wystarczy porównać cennik na stacjach w leżącym tuż przy granicy z Polską Karniowie (cz. Krnov) oraz oddalonego od niego o ok. 20 km Bruntalu. Redakcja portalu stwierdziła, że w pierwszym miejscu ceny na stacji Benzina/Orlen wynosiły 32,9 koron (ok. 6,2 zł) tak za litr benzyny, jak i oleju napędowego. Z kolei w drugiej, nieco bardziej oddalonej od granicy miejscowości litr benzyny kosztował już 40,50 (ok. 7,63 zł) koron, a oleju napędowego 39,90 koron (ok. 7,52 zł).
Nie tylko polscy specjaliści kręcą nosem patrząc na decyzje Orlenu. Także czescy analitycy dostrzegają pewne błędy w strategii grupy. Ich zdaniem nie do końca doszacowano to, jakim wzięciem będą cieszyły się tanie paliwa. Jest to o tyle dziwne, że wiele osób jest skazana na korzystanie z samochodów, a tym samym na stałe uzupełnianie ich baków. Oczywiste staje się więc to, że przeciętny klient, mogąc kupić tanie "przedwyborcze" paliwo, nie będzie żałował grosza i kupi go więcej, a niekiedy nawet zrobi sobie jego duży zapas.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że tankują nie tylko przeciętni Kowalscy, ale także m.in. rolnicy, których potrzeby są zdecydowanie większe. Co więcej, kupują je w olbrzymich ilościach, ponieważ ceny na stacjach są teraz niższe niż w hurcie. Nikt też nie zdecyduje się ograniczyć sprzedaży i wprowadzać limitów. W końcu żyjemy w państwie dobrobytu. Przed wyborami byłby to krok katastrofalny wizerunkowo.
Właśnie dlatego, walcząc z ciągłymi brakami i "awariami", podjęto decyzję o obniżeniu cen paliw także w Czechach. Nasi sąsiedzi, zamiast tankować u nas i opróżniać zbiorniki na przygranicznych stacjach, mogą zapełnić baki, nie opuszczając ojczyzny. Przez to więcej paliwa zostaje dla polskiego klienta, a tym samym Orlen nie musi martwić się, że nie da rady zapewnić stałych dostaw paliwa. Logistycy koncernu mogą nieco odetchnąć. Tak czy inaczej, nic nie trwa wiecznie. Z pewnością po wyborach Orlen szybko, ale też stopniowo podniesie ceny. Także w Czechach.