Konewka przyczyną karambolu konwoju w Niemczech. 12 policjantów odniosło obrażenia

Na niemieckiej autostradzie A73 we wtorek wydarzył się przedziwny wypadek. Radiowozy jadące w kolumnie zderzyły się ze sobą. Pierwszy z nich zahamował, bo zobaczył leżącą na jezdni konewkę. Następni nie dali rady.

Prawdę mówiąc, winą za karambol nie należy obarczać konewki, tylko kierujących policjantów, którzy nie zachowali bezpiecznej odległości za poprzedzającymi pojazdami. Jazda w konwoju nie zwalnia z tego obowiązku, a opisane poniżej wydarzenie pokazuje, jakie mogą być skutki.

Zobacz wideo Doskonałe jedzenie, piękna architektura i emocjonująca motoryzacja. We Włoszech jest region, który skupia w sobie te trzy rzeczy [autopromocja]

Więcej informacji na temat tego, co dzieje się na drogach w całej Europie, znajdziesz na stronie Gazeta.pl

19 września około godziny 18:50 autostradą nr A73 w Środkowej Frankonii poruszała się kolumna czterech policyjnych radiowozów. Policjanci jechali w kierunku miasta Feucht. Rzecznik niemieckiej policji poinformował, że na wysokości rozjazdu w Mohrendorf kierowcy dwóch pierwszych samochodów zbyt późno spostrzegli leżącą na autostradzie konewkę. Przedmiot musiał wypaść z jakiegoś auta jadącego wcześniej. Na to wskazują wstępne ustalenia policji, która szuka kierowcy białej ciężarówki z platformą oraz ewentualnych świadków tego wydarzenia.

Konewka, czy niezachowanie bezpiecznej odległości było przyczyną karambolu w Niemczech?

Efekt konewki okazał się groźniejszy, niż można przypuszczać. Kierowcy dwóch pierwszych radiowozów zahamowali gwałtownie, ale trzeci już nie dał rady. W rezultacie nastąpiło zderzenie trzech policyjnych samochodów, w którym zostało rannych kilkunastu funkcjonariuszy niemieckiej policji. Trzeci radiowóz wjechał w drugi, a czwarty uderzył w trzeci.

„W sumie dwunastu policjantów odniosło lekkie obrażenia" – poinformował media Christian Seiler, rzecznik prasowy komendy policji w Środkowej Frankonii. Żaden nie musiał jechać do szpitala. Szkody powstałe w związku ze zderzeniem ocenia się na kilkadziesiąt tysięcy euro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.