Płonący samochód elektryczny potrafi narobić sporo dymu, dosłownie i w przenośni. Dla strażaków takie przypadki to spory problem. Auta elektryczne palą się w zupełnie inny sposób niż te z silnikami spalinowymi. Nie wystarczy odciąć dopływ tlenu przy pomocy piany gaśniczej. Źródłem ognia są procesy zachodzące wewnątrz ogniw. Aby im zapobiec, należy nieustannie schładzać akumulator, wykorzystując do tego duże ilości wody. Więcej o samochodach elektrycznych piszemy na stronie głównej Gazeta.pl.
O kolejnym przypadku pożaru samochodu elektrycznego powiadomili strażacy z Sacramento (stolica stanu Kalifornia w USA). W poście zamieszczonym w serwisie społecznościowym, należącym do Elona Muska, którego oznaczono, aby wpis został mu wyświetlony na tablicy powiadomień, mundurowi zamieścili filmy z akcji gaśniczej oraz opis zdarzenia.
Z zawartej informacji dowiadujemy się, że Tesla Model S znajdowała się nie placu od kilku miesięcy. Kiedy niespodziewanie zaczęła się palić, zaalarmowani zostali strażacy. Ratownicy podczas interwencji w pierwszej kolejności przenieśli płonący samochód elektryczny na środek podwórka, aby ogień nie zagrażał innym pojazdom znajdującym się w otoczeniu. Na terenie stacji demontażu samochodów zaparkowane były bowiem wysokiej klasy auta, takich marek jak: Porsche, Mercedes, Ferrari, Lamborghini czy Bentley.
W akcji został użyty wózek widłowy, przy pomocy którego przeniesiono Teslę, a następnie podniesiono w celu odsłonięcia spodu pojazdu, aby umożliwić strażakom łatwiejszy dostęp do akumulatorów. Nie ustalono, co spowodowało nagły wybuch pożaru. Wiadomo jedynie, że samochód elektryczny od kilku miesięcy nie był eksploatowany. Pojazd pochodził z powodzi, która miała miejsce jakiś czas temu na Florydzie.