Agresor z Mercedesa zaatakował kijem golfowym. Adwokat czekał z ugodą w komendzie

Kierowca Mercedesa postanowił rozbić kijem golfowym reflektor stojącego za nim pojazdu, po czym, jak gdyby nigdy nic, odjechał. Poszkodowany kierowca zgłosił sprawę na policję, która kazała mu zjawić się w komendzie. Tam czekał już na niego prawnik sprawcy z propozycją ugody.

Do wręcz groteskowej sytuacji doszło 3 sierpnia, ok godz. 11.00 w Szczecinie. Jak czytamy w opisie materiału opublikowanego na YouTube'owym kanale "Stop Cham" - "Kierowca Mercedesa najpierw wjechał pod prąd, trąbiąc, żebym wycofał, później pojechał do przodu, żeby zwrócić tyłem, dojechał do mojego pojazdu, gdzie zaparkował na środku drogi". Kierowca następnie ulotnił się gdzieś na 10 minut, po czym wrócił i sięgnął po kij golfowy.

Agresor z Mercedesa rozbił reflektor. Potem wysłał adwokata z propozycją ugody

Niestety, nabuzowany jegomość nie zamierzał urządzić sobie partyjki golfa. Kij posłużył mu do rozbicia reflektora samochodu należącego do autora nagrania. Co ciekawe, sprawca nie okazywał szczególnego gniewu. Nie wszedł nawet w dyskusję z oburzonym autorem, który próbował go zatrzymać. Po prostu wsiadł do samochodu i odjechał.

 

Po chwili autor na miejsce wezwał policję. Jak wyczytujemy z opisu - "Policja przyjechała i powiedzieli, że mam przyjść na godzinę 14 na komendę". Okazało się, że czekał tam na niego adwokat agresora, który "wybłagał", żeby autor nie zgłaszał sprawy, przekazując mu przy tym 8 tys. zł (podobno na tyle wyceniona została szkoda). Mężczyzna postanowił przystać na taką ofertę. W końcu sądowa batalia mogłaby ciągnąć się latami.

Zobacz wideo

Tego typu sytuacje pokazują, w jak dziwacznym państwie żyjemy. Koleżka z kijem golfowy, który prawdopodobnie służy mu jako bardziej elegancka alternatywa dla "bejsbola", w przeciągu zaledwie trzech godzin organizuje adwokata, który machając gotówką przed nosem poszkodowanego, zamiata sprawę pod dywan. Kolejny dowód na to, że prawo i przepisy w rzeczywistości są przeznaczone dla tych niezbyt zamożnych. Ci bogatsi mogą zachowywać się gorzej niż dzikie zwierzęta, nie ponosząc za to odpowiedzialności. Wielu zapewne zgodzi się z tezą, że agresor zamiast dołka na polu golfowym, powinien zaliczyć ten w policyjnym areszcie.

Z drugiej strony każdy musi sobie odpowiedzieć w duchu, czy będąc na miejscu poszkodowanego, należałoby przystać na ugodę, czy starać się doprowadzić do ukarania sprawcy. Zgodnie z art. 288 kodeksu karnego.:

Par. 1.  Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Par.  2.  W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.