Więcej ciekawostek z polskich dróg znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Gdy kierujący widzi fotoradar, odruchowo naciska na hamulec i patrzy na prędkościomierz. W tym konkretnym przypadku takie zachowanie jest jednak bezpodstawne. Bo urządzenie zamontowane na A2 wcale nie bada szybkości jazdy. Ono "przygląda się" innemu wykroczeniu popełnianemu przez kierujących.
Urządzenie zamontowane na A2 w pobliżu Konina i węzła Sługocin wygląda jak klasyczny fotoradar. Fotoradarem jednak nie jest. Ono kontroluje czy kierujący samochodami ciężarowymi stosują się do zakazu wyprzedzania obowiązującego na tym odcinku. W sytuacji, w której obiektyw dostrzeże TIR-a łamiącego zakaz, robi mu zdjęcie. To następnie trafia do bazy CANARD i na jego podstawie kierujący jest karany. Aby mieć jasność sytuacji, w tym punkcie musimy wyjaśnić jeszcze dwie kwestie.
Taka forma fotokontroli to świetny pomysł i to z kilku powodów. Praktyka i liczne doniesienia w sieci pokazały, że kierowcy ciężarówek nie respektują zakazu wyprzedzania na autostradach i drogach ekspresowych. A przecież na każdym takim odcinku nie da się postawić patrolu policji czy ITD. Funkcjonariusze musieliby się bowiem zajmować tylko monitorowaniem sieci dróg o długości blisko 4,9 tys. km. Wielu kierujących kary może zatem nie otrzymać. Dodatkowe radary rozwiązałyby w dużej mierze ten właśnie problem. Pozwoliłyby doszczelnić system i sprawić, że zakaz byłby respektowany w pełni. Dlatego może stworzenie sieci takich urządzeń nie byłoby wcale złym pomysłem? Tego jesteśmy raczej pewni.
Dla przypomnienia, mandat dla kierowcy samochodu ciężarowego, który nie respektuje zakazu wyprzedzania na trasie szybkiego ruchu, wynosi 1000 zł. Dodatkowo dostanie on również od 6 do 8 punktów karnych.