Smutne, a zarazem przerażające jest to, ilu kierowców w Polsce mimo posiadania uprawnień do kierowania tak naprawdę nie zna przepisów i nie potrafi się do nich stosować. Koronnym przykładem takiego zmotoryzowanego jest bohater nagrania opublikowanego na kanale "Stop cham". Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Do zdarzenia doszło w minioną sobotę 22 lipca na zjeździe z autostrady A4. Na nagraniu widzimy, jak jego autor wraz z poprzedzającą go Toyotą Yaris, wyprzedzają ciągnący przyczepkę pojazd. Po zmianie pasa na lewy i wykonaniu manewru autor wraca na prawy pas i kontynuuje jazdę. Kierowca Toyoty z kolei pozostaje na lewym pasie. Wkrótce jednak zmienia zdanie i włączając kierunkowskaz, próbuje dostać się na zjazd przed rondem, starając się wjechać przed autora materiału. To mu się jednak nie udaje.
Chwilę później, tuż przed kolejnym rondem, wyprzedza poboczem nagrywającego i zajeżdża mu drogę. Następnie wychodzi z kabiny i próbuje słownie się z nim rozprawić. Jak można usłyszeć na materiale, prowadzącego Toyotę rozwścieczył fakt, że pomimo włączonego kierunkowskazu autor materiału "rył się na chama" i nie ustąpił mu pierwszeństwa. Po chwili wraca do samochodu i kontynuuje jazdę. Musimy jednak go zmartwić i wyprowadzić z błędu. W tym przypadku wina leżała po jego stronie.
Jest oczywiste, że w tym przypadku pierwszeństwo miał autor nagrania. Wystarczy zajrzeć do przepisów. Zgodnie z art. 22. pkt. 4. ustawy Prawo o ruchu drogowym:
Kierujący pojazdem, zmieniając zajmowany pas ruchu, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu po pasie ruchu, na który zamierza wjechać, z wyjątkiem ust. 4a i 4b (jazda na suwak w warunkach znacznego zmniejszenia prędkości związana ze zwężeniem jezdni z dwóch do jednego pasa ruchu, wystąpienia przeszkody na drodze lub miejsca zanikania pasów ruchu - dop.red.) oraz pojazdowi wjeżdżającemu na ten pas ruchu z prawej strony.
Co więcej, ze strony kierowcy Yarisa zabrakło pewnego rodzaju pewności i zdecydowania. Gdyby tylko dynamicznie zmienił pas, nie byłoby żadnego problemu. Autor nagrania jechał ze stałą prędkością, a miejsca było wystarczająco, by bezpieczne wykonać manewr i nie wymusić przy tym pierwszeństwa. Poza tym, gdyby nawet pominął zjazd, to po dojechaniu do ronda nadal mógłby kontynuować jazdę w pożądanym przez siebie kierunku. Niestety, prowadzący japońskie auto prawdopodobnie ślepo kierował się wskazaniami nawigacji i na siłę próbował skierować się na wcześniejszy zjazd. Miejmy nadzieję, że wkrótce sam obejrzy nagranie, zrozumie swój błąd i wyciągnie odpowiednie wnioski.