O bezpieczeństwie na polskich drogach piszemy regularnie na stronie głównej gazeta.pl. Zwłaszcza teraz, kiedy cała Polska żyje głośnym wypadkiem żółtego renault megane r.s., w którym zginęły cztery młode osoby. Po brawurowej i szaleńczej jeździe ulicami Krakowa. Ostatnio o bezpieczeństwie w ruchu drogowym było tak głośno po słynnym wypadku na ul. Sokratesa w Warszawie. Wiele osób zaczęło sobie zadawać pytanie, co w ogóle grozi za taką jazdę. Inni pytają o nielegalne wyścigi.
Kary są przeróżne i tak naprawdę nie ma jednego paragrafu. Kierowcy pędzący ulicami miasta muszą się liczyć, że policjant może im wystawić "zwykły i klasyczny" mandat za prędkość. Aktualnie stawki wahają się od 50 do 2500 złotych. W przypadku kierowców-recydywistów te najwyższe mandaty się podwajają. Oczywiście przy jeździe za szybkiej o ponad 50 km/h policjant zabiera delikwentowi prawo jazdy:
Jednak i tutaj mogą się zdarzyć znacznie poważniejsze konsekwencje. Zdarza się, że policjanci w ogóle nie decydują się na zabawę w mandaty. Skrajnie głupie i rażące naruszenie przepisów może się skończyć skierowaniem sprawy do sądu. Wtedy delikwentem zajmuje się sąd, a sędzia ma znacznie więcej do powiedzenia. Grzywna może sięgnąć nawet 30 tysięcy złotych.
Mandat za drift to najlepszy przykład, jak policja podchodzi do nielegalnych wyścigów i podobnych zabaw kierowców. Jazda kontrolowanym poślizgiem pasuje do zamkniętych imprez. Nie na drogi publiczne. Jeśli policja złapie kogoś na pustym parkingu w środku nocy, to pewnie skończy się na mandacie w wysokości kilkuset złotych. Słyszymy jednak o znacznie większych karach. Dlaczego?
W przypadku takich zachowań kierowców policja często podciąga to pod art. 86 par. ustawy Kodeks wykroczeń. A ten stwierdza że "kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny". Wtedy kierowcy grozi pięć tysięcy złotych.
To właśnie artykuł 86 jest często wykorzystywany przez policjantów w przypadku niebezpiecznej jazdy po drogach publicznych. To najdotkliwszy mandat w taryfikatorze. Artykuł 86 często oznacza wspomniane skierowanie sprawy do sądu. Sędzia oceni czy istnieje przesłanka do odebrania prawa jazdy, a do tego wskaże własną propozycję grzywny. W przypadku wyroku sądowego ta może wynosić nawet 30 tys. zł.
Tak samo jest z motocyklistami i ich popisową sztuczką. Za jazdę na jednym kole płaci się pięć tysięcy złotych, a do konta motocyklisty policjant dopisuje sześć punktów karnych. Punkty może nie robią takiego wrażenia, ale pięć tysięcy złotych to aktualnie najwyższy mandat w regularnym taryfikatorze.
Polska policja prowadzi też cykliczne akcje wyłapywania kierowców, którzy jeżdżą w niebezpieczny sposób. Radiowozy pojawiają się w nocy w miejscach, gdzie kierowcy spotykają się najczęściej. Ostatnio takie akcje przeprowadzono m.in. w Krakowie (o, ironio, w dniu słynnego wypadku) oraz w Lublinie. W stolicy województwa lubelskiego podczas takich działań policjanci ujawnili 165 wykroczeń i wystawili 117 mandatów karnych.
Często policja wpada też na zloty samochodowe. Niekoniecznie te nielegalne, ale i tam kierowcy muszą się mieć na baczności. Posiadacze stuningowanych pojazdów mogą stracić dowód rejestracyjny. Zdarzają się wizyty na zlotach, podczas których policjanci zabierają po kilkadziesiąt dowodów. Jako najczęstsze nieprawidłowości wymieniono: powiększone, przelotowe układy wydechowe bez katalizatorów, opony wystające poza obrys błotników, niehomologowane kolorowe żarówki w lampach oraz nieprawidłowe ogumienie. Policja zwraca też uwagę na wyjątkowo niebezpieczny pomysł zaklejania przednich szyb czarną folią przyciemniającą.