Certyfikat języka polskiego obowiązkowy dla kierowców. Nowy wymysł ustawowy

Legislatorzy mają nowy pomysł. Chcą wprowadzić zapis mówiący o tym, aby każdy kierowca zawodowy w Polsce musiał mieć "certyfikat znajomości języka polskiego na poziomie co najmniej biegłości językowej A2". Tylko nikt takiego dokumentu nie ma. Nawet Polacy...

O kolejnych zmianach legislacyjnych piszemy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Trwają właśnie prace nad ustawą o zmianie ustawy o transporcie zbiorowym oraz niektórych innych ustaw. Przepisy mają naprawdę szeroki zakres. Bo dotyczą nie tylko transportów towarowych. Odnoszą się także do przewozów osób. I gdy generalnie wydawało się, że kształt nowych przepisów został ustalony, w komisji senackiej pojawiła się propozycja ciekawej poprawki. W jej głos kierowca pracujący w polskiej firmie transportowej musiałby mieć "certyfikat znajomości języka polskiego na poziomie co najmniej biegłości językowej A2".

Zobacz wideo Drugie tyle na drodze ekspresowej. Mandat 2,5 tys. zł dla kierowcy BMW

Certyfikat języka polskiego. Musi pokazać go każdy kierowca w Polsce?

Zwolennicy kierunków narodowościowych zaczną się pewnie w tym miejscu głośno zastanawiać, co takiego bulwersującego czy nieoczekiwanego jest w tej poprawce. Polskie firmy powinny przecież zatrudniać Polaków. Paradoks wprowadzenia w życie takiego zapisu oznaczałby jednak scenariusz wprost przeciwny. Bo większe jest prawdopodobieństwo tego, że obcokrajowiec pracujący w polskiej firmie transportowej posiada certyfikat znajomości języka polskiego, niż że takim dokumentem legitymuje się Polak. W efekcie Polaka trzeba byłoby zwolnić, a obcokrajowca zostawić.

Zapis mówi bowiem o certyfikacie, a nie ukończeniu polskiej szkoły czy polskim obywatelstwie. Niewielu Polaków zdobywa certyfikat znajomości języka polskiego na poziomie co najmniej biegłości językowej A2. Bo niby po co mieliby go zdobywać z języka ojczystego...

Środowisko firm transportowych nie ma żadnych wątpliwości. Przegłosowanie poprawki przyniosłoby prosty skutek. Prawdopodobnie w dniu wejścia w życie zapisów, przedsiębiorcy musieliby zwolnić nawet 99 proc. załogi. Prawie nikt, włączając w to Polaków, nie spełniłby dodatkowego wymogu.

Za poprawką nie stoi PiS czy Suwerenna Polska. Wymyśliła ją koniczynka

Poprawka jest smutna? To pewne. Mocno skręca na prawą stronę. Zgłaszający ją klub zrobił z siebie pośmiewisko? To jeszcze bardziej pewne. Szczególnie że za propozycją wcale nie stoi PiS, Suwerenna Polska Ziobry czy któraś z jeszcze bardziej prawych partii, a... PSL.

"Zakładając, że intencją Polskiego Stronnictwa Ludowego było włączenie się w populistyczny wyścig wyborczy wymierzony przeciwko zatrudnianym w Polsce cudzoziemcom, to nawet poprawne zaadresowanie tego przepisu do pracowników spoza Unii Europejskiej byłoby śmiertelnym ciosem nie tylko dla transportowej branży, ale także dla polskiego eksportu towarowego oraz eksportu usług" – twierdzą przedstawiciele organizacji Transport i Logistyka Polska w komunikacie w mediach społecznościowych.

Poprawka mówiąca o certyfikacie jeszcze nie jest pewna. I dobrze!

Tylko w międzynarodowym transporcie drogowym rzeczy zatrudnionych jest blisko 160 tys. obcokrajowców. A przecież jest jeszcze transport krajowy, firmy kurierskie czy firmy transportujące osoby. Wprowadzenie zapisu stałoby się końcem branży. Nie byłoby bowiem jak uzupełnić brakujących wakatów. Tym bardziej że przecież nawet milion osób (na taki stan zatrudnienia oceniany jest transport w Polsce) na hurra nie byłoby w stanie w krótkim czasie zdobyć wymaganego certyfikatu. To mało realne.

Czy poprawka zostanie uchwalona? Jest spora szansa na to, że po rozgorzałej dyskusji senatorowie pójdą po rozum do głowy i zablokują ją w czasie dzisiejszego posiedzenia komisji. Poza tym nawet jeżeli senat postanowiłby się na nią zgodzić (np. w zmienionym kształcie dotyczącym tylko obcokrajowców) i tak zablokować ją może jeszcze sejm.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.