Zakaz wyprzedzania dla ciężarówek. "Jest jeszcze gorzej"

Zakaz wyprzedzania dla ciężarówek miał przynieść poprawę bezpieczeństwa oraz upłynnić ruch. Okazuje się jednak, że wprowadzenie zmian spowodowało pewien problem. Niektórzy kierowcy osobówek narzekają, że nie są w stanie wyprzedzić "konwoju" ciężarowych pojazdów ze względu na innych kierowców narzucających szybsze tempo.

Usłyszałem od mojego redakcyjnego kolegi, że wielu kierowców osobówek, z jakimi ma do czynienia, nie może dostosować się do nowych warunków na drogach, do jakich doprowadziło wejście w życie zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych. Kierowcy osobówek nie mają już problemu z zawodowymi szoferami wielotonowych zestawów. Teraz narzekają na siebie wzajemnie. Więcej podobnych felietonów znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Wyścigi słoni złe, wyprzedzanie ciężarówek jeszcze gorsze

My, Polacy, zawsze znajdziemy sobie powody do narzekania. Bo to rząd zły; bo to opozycja jeszcze gorsza; ten spiker z radia jakiś nieśmieszny; pismak znowu zrobił literówkę; bo to czwarte piętro w bloku tak wysoko i po schodach trzeba iść; bo chodnik krzywy; bo kiedyś było tak, a teraz to nie te czasy i w ogóle zburzyć to wszystko i zacząć od nowa. "Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził" - aktualnie tym kimś stara się być rząd, który na każdy sposób w swojej prekampanii wyborczej próbuje przypodobać się wyborcom.

Wprowadzenie zakazu wyprzedzania dla ciężarówek jest jednym z pęt kiełbasy wyborczej. Truckerzy potępili ten pomysł, tłumacząc się realiami ich pracy. Jazda z kilkoma km/h więcej na prędkościomierzu często decyduje o wyrobieniu się z terminem dostawy itd. Z drugiej strony kierowcy osobówek przyklasnęli rządowemu pomysłowi. W końcu upłynnienie ruchu i większe bezpieczeństwo na drogach brzmiało wystarczająco dobrze. Sam odniosłem się do tej kwestii w swoim bardzo sarkastycznym felietonie (którego wiele osób odebrało zdecydowanie za poważnie). Okazuje się jednak, że nie wszystko złoto, co się świeci.

Nowe przepisy doprowadziły do tego, że kierowcy ciężarówek często trzymają się w pewnego rodzaju grupach/konwojach. Wyprzedzenie ich dla kierowcy, który jedzie autostradą grubo poniżej ustalonego ograniczenia, stanowi problem. Nie przez to, że jego samochód nie da rady ich wyprzedzić, ale ze względu na dziwną presję społeczną. W końcu kierowca nowej "Beemki" traktuje lewy pas na zasadach niemieckiego autobahnu - gnać ile fabryka dała, hulaj dusza, piekła nie ma. Oczywiście obraz przerysowany, ale wiecie, o co mi chodzi. Dziwi mnie jednak, że w ogóle pojawiają się takie opinie.

Kierowcy, którzy jadą grubo powyżej ograniczenia prędkości, są raczej w mniejszości. Większość zmotoryzowanych utrzymuje dozwoloną prędkość. Jeżeli ktoś doprowadza do sytuacji, że dojeżdża do kierowcy ciężarówki i zmuszony jest do nagłego hamowania, po czym narzeka, że nie może go wyprzedzić, często sam sobie jest winny — nie obserwuje otoczenia i boi się podejmować zdecydowanych decyzji. Dlatego też woli zachowawczo trzymać się prawego pasa i wyczekiwać momentu, w którym ujrzy w swoim lusterku wolny po horyzont lewy pas...

Z drugiej strony wielu kierowców zapomniało, że na drogach szybkiego ruchu nadal obowiązuje ruch prawostronny i należy się do niego stosować. Niektórzy traktują teraz lewy pas jako domyślny dla osobówek. Tak nie jest i nadal służy on jedynie do wyprzedzania i omijania. Jak głosi popularne powiedzenie - lewy pas to nie kółko różańcowe. Podczas wykonywania manewru warto przyśpieszyć (oczywiście nie piszę tutaj o przekraczaniu dopuszczalnej prędkości), tak by maksymalnie upłynnić ruch. Warto szanować się wzajemnie.

Nie dajmy się też zwariować — nie ulegajmy presji jadących za nami mistrzów prostej i nie starajmy się przyspieszać ponad ustalony limit. Jeżeli będą mieli pretensje, niech udadzą się do ustawodawców. Już dawno doszedłem do wniosku, że nie będę się przejmował takimi nabuzowanymi jegomościami. Na szczęście trzymam się prawego pasa i wyprzedzam, gdy tego potrzebuję. Jeżeli koledzy z audi, bmw itd. chcą pędzić 180 km/h, trudno. Nie mam na imię Jezus, żebym mógł ich nawrócić. Poza tym raczej by mnie nie posłuchali. Tak czy inaczej, gdy spotykają mnie na drodze, muszą poczekać, aż skończę manewr. A do wszystkich tych, którzy nie czują się pewnie przy wyższej prędkości, i jadą poniżej ograniczenia - nie przejmujcie się i nie szarżujcie na siłę. Również przed rozpoczęciem wyprzedzania uważnie obserwujcie lusterka. Ocena sytuacji jest kluczowa. Z kolei po jego zakończeniu zjedźcie na prawy pas i przepuśćcie innych zmotoryzowanych, jacykolwiek by oni nie byli. Z drugiej strony powoli dochodzę do wniosku, że na niektórych odcinkach autostrad w Polsce nie powinny obowiązywać ograniczenia prędkości. To jednak temat na osobny felieton.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.