Pan Paweł uratował syna przed mandatem. Wyszło na jaw, że zarządca drogi złamał przepisy wcześniej niż on

Sądowa batalia Pana Pawła rozpoczęła się od tego, że jego syn nie przyjął 100-złotowego mandatu za nieprzepisowe parkowanie w strefie zamieszkania na osiedlu Paryskim w Bydgoszczy. Gdyby nie upór jego ojca, prowadzący musiałby opłacić grzywnę - wszelkie przesłanki do jej wystawienia zostały spełnione. Problem w tym, że zarządca drogi postawił znak "strefa zamieszkania" niezgodnie z przepisami.

Pan Paweł wykazał się prawdziwym uporem. Jego nieznajomość przepisów i pewnego rodzaju buta pozwoliła nie tylko wybronić syna przed mandatem o niebotycznej kwocie 100 zł, ale przede wszystkim ujawnić samowolę zarządcy osiedlowych dróg. By poznać szczegóły sprawy, musimy cofnąć się do lipca 2022 roku. Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Syn Pana Pawła złamał przepisy, ale deweloper złamał je wcześniej

Sprawę opisała "Gazeta Pomorska". Syn pana Pawła wjechał na teren osiedla Paryskiego w Bydgoszczy. Co ważne, wjazd jest zagrodzony szlabanem - jedynie mieszkańcy mają piloty, które mogą go otworzyć. Kierowcy został on jednak użyczony, przez co udało mu się przedostać na osiedle. Następnie udał się do pobliskiego sklepu, wcześniej parkując swój samochód na wewnętrznej uliczce. Gdy wrócił do pojazdu, zauważył na jego kole blokadę. Nie mając innych opcji, skontaktował się ze strażą miejską, a po jej przyjeździe wytłumaczył, że zaparkował na uliczce, ponieważ na osiedlu nie ma wytyczonych miejsc parkingowych. Odmówił też przyjęcia mandatu w wysokości 100 zł. Sprawa trafiła więc do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy.

Ojciec Pana Pawła wziął sprawy w swoje ręce

Sąd orzekł, że kierowca rzeczywiście złamał przepisy. Zgodnie z prawem w strefie zamieszkania postój pojazdu jest możliwy wyłącznie na wytyczonych miejscach parkingowych. Co więcej, nałożono na niego jeszcze wyższą karę - grzywnę w wysokości 300 zł oraz dodatkowe 120 zł na rzecz miasta. Pan Paweł oraz jego syn nie poddali się i odwołali się od tej decyzji do kolejnej instancji. Sąd Okręgowy nie miał jednak odmiennego zdania w sprawie popełnionego wykroczenia i utrzymał w mocy wyrok.

Panowie, nie walcząc dłużej z przepisami ruchu drogowego, postanowili spojrzeć na problem z innej strony i pochylili się nad samą kwestią ustawionych znaków. Pan Paweł cytowany przez "Gazetę Pomorską" stwierdził, że strefa zamieszkania została "wyznaczona w sposób nielegalny i niezgodny z prawem". Postanowił więc skierować do prokuratury zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień przez strażników miejskich.

Wniosek podparł opinią wydaną przez wojewodę kujawsko-pomorskiego, z której wynikało, że zarządca dróg na osiedlu nie ma zatwierdzonego projektu organizacji ruchu w tym miejscu. Co najważniejsze, bez niego nie ma mowy o ustawianiu znaków drogowych, w tym też "strefy zamieszkania". Zarządca twierdzi jednak, że wszystko jest zgodne z prawem - deweloper otrzymał odpowiednie zezwolenie od urzędu miasta.

Finalnie przyznano rację Panu Pawłowi, a jego syn został uniewinniony. Oddalono jednak wniosek o ukaranie strażników miejskich, którzy w żaden sposób nie przekroczyli swoich uprawnień — działali w końcu w ramach prawa, sugerując się w działaniach ustawionymi znakami oraz aktualnymi przepisami. Poza ich kompetencjami należy ocena, czy oznakowanie zostało ustawione prawidłowo. Nie ma więc podstaw, by ukarać ich za zaniedbanie dewelopera.

Jednak Pan Paweł zagorzale chce doprowadzić do ukarania strażników. Jak sam stwierdził: "To absurd, bo teraz mamy taką sytuację: Kierowca został uniewinniony, bo sąd uznał, że znak został ustawiony niezgodnie z przepisami. Strażnicy miejscy, którzy z powodu tego nieważnego znaku chcieli ukarać mojego syna, jednak - w opinii prokuratury - nie przekroczyli swoich uprawnień. Jak to rozumieć?". Mężczyzna złożył już do sądu zażalenie na decyzję prokuratury i chce nadal drążyć sprawę "nielegalnie" nałożonego mandatu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.