Ciekawostki drogowej znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Stan starych samochodów w Polsce często jest tragiczny. Praktycznie nie mają hamulców czy zawieszenia. Na zachodzie to się nie zdarza. Tam każdy pojazd to przysłowiowa "lalka". Takie przekonanie pokutuje wśród polskich kierowców. I takie przekonanie jest jak najbardziej błędne. Idealnie pokazuje to filmik pochodzący ze Stanów Zjednoczonych.
Pokazuje on typowy pościg policyjny zakończony tzw. manewrem PIT (precision immobilization technique). Manewr ten polega na tym, że samochód policyjny jadący za autem ściganym, podjeżdża do jego tylnej części i swoim przodem delikatnie trąca jego jeden z narożników w okolicy klapy bagażnika. W ten sposób uciekający pojazd zostanie wytrącony z toru jazdy na wprost i wykonuje obrót wokoło swojej własnej osi. To manewr powodujący zagrożenie dla życia kierowcy auta uciekającego. Może jednak uratować osoby, które napotka ona na swojej drodze. Dlatego amerykańscy policjanci nie stawiają na półśrodki. Jak pojawia się okazja, wdrażają PIT.
Tak też było i w tym przypadku. Tyle że tu SUV skończył bardzo źle. Rozerwał się na pół i stracił tylną oś. Ta wylądowała obok wraku. Wyrwało też układ przeniesienia napędu i skrzynię biegów. Chevrolet po wypadnięciu z drogi jest dosłownie zmasakrowany. Została z niego tylko maska i kawałek kabiny do wysokości przednich drzwi. Jedyne słowa, jakie do niego pasują w tej sytuacji to zatem kasacja i złomowanie. Dlatego prawdziwym cudem jest to, że kierujący wyszedł ze zdarzenia cało. Cało, ale nie z uśmiechem, bo momentalnie został aresztowany przez policjantów. I poniesie konsekwencje za ucieczkę przed kontrolą drogową.
Rozerwanie auta po uderzeniu w skrzynkę pocztową i płot, to nie koniec wniosków dotyczących kwestii stanu technicznego ściganego auta. Jego rozerwanie stanowi jasne świadectwo kiepskiej kondycji Chevroleta, ale bardzo pouczające jest również obserwowanie pojazdu w czasie ucieczki przed radiowozem. Auto wyraźnie znosi raz na lewą, raz na prawą, a do tego mocno podskakuje na nierównościach.
To pewnie w pierwszej kolejności wynik zużytego zawieszenia, a konkretnie amortyzatorów. Dlatego auto faluje, pokonując drobne górki. SUV widoczny w kadrze wyraźnie porusza się też jak wąż, a więc trochę bokiem. Gdy radiowóz próbuje zajechać go z boku, widać że przednie i tylne koła nie poruszają się w jednej linii. To efekt zaburzenia geometrii punktów bazowych podwozia, a więc pewnie wynik tanio wykonanej naprawy po poważnym wypadku. Tylko czy to może dziwić? Nie do końca. Mówimy bowiem o Chevrolecie Blazerze, który był produkowany w latach 1993 – 2005. Przenosząc to na europejskie realia, dziś nie jest łatwo znaleźć Passata B5 czy Golfa IV w idealnym stanie. A te samochody były produkowane w podobnych latach.