Niemcy to mekka kierowców. To jedyny kraj w Europie, w którym na części autostrad (a właściwie to na 70 proc. tras), nie obowiązuje żaden limit prędkości. Wniosek może być zatem jeden. Jedziecie na taki odcinek samochodem, a po dotarciu do niego, wciskacie gaz w podłogę i nie puszczacie go aż do zjazdu, którym macie zamiar opuścić trasę. Auto rozpędzi się do 200 km/h? To nie przeszkadza. Osiągnie np. 320 km/h? To również jest ok.
W informacji o niemieckich autostradach bez limitu prędkości niestety jest tyle samo prawdy, co kłamstwa. Bo choć rzeczywiście ograniczeń na danym autobahnie może nie być, tyle że obowiązuje inna zasada. Zasadą tą jest richtgeschwindigkeit. W wolnym tłumaczeniu z niemieckiego to prędkość docelowa, nazywana raczej zalecaną. Ta jest wskazywana przy pomocy niebieskiej, kwadratowej tablicy z zapisaną białymi znakami liczbą. O jej obligatoryjności świadczy z kolei niemieckie rozporządzenie o zalecanej prędkości na autostradzie, datowane na rok 1974.
W przypadku autostrad prędkość zalecana na ogół jest określana przez zarządcę danego odcinka na 130 km/h. To o 10 km/h mniej od limitu, który obowiązuje na polskich trasach typu A. W jakim celu pojawia się prędkość zaleca, skoro teoretycznie ograniczenia prędkości nie ma? Tu zaczyna się właśnie gorsza część informacji. Bo prędkość zalecana oznacza dla kierowcy ważne ostrzeżenie.
Niemcy dają możliwość naprawdę szybkiej jazdy autostradami. Tyle że liczą też na rozsądek kierowcy. Stąd właśnie znak wskazujący prędkość zalecaną. Na czym ma polegać rozsądek? Na tym, że kierujący dobierze szybkość jazdy do warunków ruchu drogowego. Weźmie pod uwagę zarówno natężenie ruchu, jak i warunki atmosferyczne. Jeżeli na danej drodze pojawi się duża ilość pojazdów lub będzie np. padał deszcz, warto zdjąć nogę z gazu i zwolnić. W sytuacji, w której kierowca nie będzie o tym pamiętał, poniesie z tego tytułu konsekwencje.
Załóżmy, że na autostradzie doszło do wypadku przy prędkości przekraczającej prędkość dozwoloną. A do tego warunki drogowe były złe. W takim przypadku kierowca, który teoretycznie nie przekroczył dozwolonej prędkości, zostanie uznany za winnego zdarzenia. Odpowiedzialność będzie z kolei oznaczać nie tylko mandat, ale i np. problem z wypłatą odszkodowania z polisy AC. To raz. Dwa na autobahnie nadal możliwy jest mandat za prędkość. Bo czasami bywa tak, że fragmenty szlaków są remontowane. A wtedy ograniczenie prędkości już się pojawi. Pojawi się, a jego respektowanie będzie kontrolowane. Zaraz za nim może bowiem pojawić się fotoradar.
Na koniec pozostała jeszcze jedna kwestia. Niemieckie autostrady bez limitów prędkości wydają się marzeniem chociażby dla Polaków. Tyle że sami Niemcy już ich tak nie traktują. Badania jasno pokazują, że mieszkańcy tego kraju wcale tak chętnie nie korzystają z bezgranicznego limitu. Nawet 80 proc. niemieckich kierowców jedzie autostradą z prędkością niższą niż 130 km/h, a więc niższą od zalecanej. Właśnie dlatego w Niemczech okresowo powraca dyskusja na temat limitów na autobahnach. Ta pewnie kiedyś może doprowadzić do sytuacji, w której ograniczenia mimo wszystko zostaną wprowadzone.